O co poszło tym razem? Jak donosiliśmy kilka dni temu, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który w mediach społecznościowych szeroko dzielił się negatywnymi wrażeniami z filmu, zaatakował PISF i ministerstwo kultury za dofinansowanie tak "antyklerykalnego" obrazu.

Reklama

Teraz ksiądz sam stał się celem ataku - krytyka filmowego Tomasza Raczka, który bez pardonu zauważył na Twitterze, że Isakowicz-Zaleski nie mógł jeszcze legalnie zobaczyć filmu, gdyż ten jest nieukończony i premierę będzie miał dopiero 18 września na festiwalu w Gdyni.

"Czyżby ksiądz Isakowicz korzystał z ukradzionej kopii? Czyżby był złodziejem? Dekalog poszedł w odstawkę?" – napisał Raczek.

Zapytany o zarzut piractwa ks. Isakowicz-Zaleski oznajmił w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie zamierza komentować źródła pochodzenia swojej kopii, ale zauważył zarazem, że "Kler" w niefinalnej wersji był już pokazywany grupie księży.

- Pan Tomasz Raczek rozkręca histerię, bo pierwsze wrażenia opublikowałem ponad miesiąc temu. Nikt mi przez ten czas nie zwracał uwagi i nie mówił, że nie mogę tego robić. Teraz (...) pojawiły się zarzuty, których nie zamierzam komentować. To niepoważna sprawa – powiedział WP ks. Isakowicz-Zaleski.

- Pan Raczek napisał obraźliwe sugestie pod moim adresem, a nawet nie raczył mnie zapytać czy chociaż oznaczyć w swoim wpisie. Gdyby się do mnie zgłosił, powiedziałbym mu, w jaki sposób mogłem obejrzeć "Kler" – dodał ksiądz.

Według wiedzy duchownego film Smarzowskiego obejrzało przedpremierowo ok. 20 księży. Isakowicz-Zaleski twierdzi, że osobiście zna cztery osoby, którym udostępniano kopię filmu "różnymi metodami" i nikt nie zabraniał otwarcie mówić o jego treści.

Reklama

Tymczasem Justyna Goździewska z firmy dystrybucyjnej Kino Świat potwierdziła WP, że "Kler" był pokazywany wybranym księżom i dziennikarzom, którzy jednak podpisywali umowę poufności.

Z tym że ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski nie podpisywał żadnych dokumentów i obejrzał "Kler" bez wiedzy i zgody reżysera i dystrybutora. Kino Świat nie wie, w jakich okolicznościach do tego doszło, ale przyznaje, że musiało się to odbyć nielegalnie. Dystrybutor ubolewa również, że ks. Isakowicz-Zaleski napisał recenzję na podstawie nieukończonej wersji i zamieścił w tekście spoilery.

Do sprawy ponownie odniósł się także Tomasz Raczek. "A więc jednak: co prawda mnie ksiądz Isakowicz-Zaleski już zablokował, ale Wirtualna Polska ustaliła, że księdza nie było na liście tych, którym reżyser i dystrybutor pokazali film na etapie produkcji. Tak więc ksiądz Isakowicz-Zaleski posługiwał się prawdopodobnie ukradzioną kopią filmu. Trzeba się będzie wyspowiadać..." - skomentował krytyk na Facebooku.

Awantura o film Smarzowskiego. Ks. Isakowicz-Zaleski pyta ministra, dlaczego "z kieszeni podatników-katolików" sfinansowano "Kler"

W poniedziałek ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski napisał na Facebooku: "Ważne pytanie do wicepremiera Piotra Glińskiego, szefa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W imię jakich wartości podległa Panu instytucja z kieszeni polskich podatników (w tym też katolików) opłaciła film Kler? Zwłaszcza że tylu innym projektom odmówiono".

"W związku z nieprawdziwymi informacjami na temat finansowania filmu Kler informuję, że nie dałem ani grosza na ten cel" - odpowiedział we wtorek Piotr Gliński.

Jak poinformował minister: "film był finansowany decyzjami p. Odorowicz i Sroki - byłych dyrektorek PISF, mianowanych przez poprzedników, na których działania - zgodnie z prawem, nie mieliśmy wpływu".

Isakowicz-Zaleski napisał, że "pytanie to kieruje też do prezydenta Jacka Majchrowskiego, bo pieniądze poszły także z kieszeni mieszkańców Krakowa".

Do swojego postu dołączył zrzut ekranu strony internetowej filmpolski.pl. Portal podaje, że film jest współfinansowany przez Państwowy Instytut Sztuki Filmowej oraz Regionalny Fundusz Filmowy (Kraków).