Akcja obu filmów dzieje się w niewielkim odstępie czasowym - dzieło Noego prezentuje realia 1994 roku, obraz Kechicha to świat dwa lata później. Dla bohaterów pierwszej produkcji taniec jest sposobem na życie i zdecydowanym priorytetem, postaci drugiej, nie licząc jednej bohaterki, raczej utożsamiają go z dobrą zabawą. Oba filmy zostały docenione na zagranicznych festiwalach: twórcy Mektouba wrócili w zeszłym roku z Wenecji ze Złotą Myszą (Mouse d'Oro) dla najlepszego filmu konkursu, autorzy "Climaxu" zaś z ostatniego Cannes z nagrodą Art Cinema Award w sekcji Quinzaine des Realisateurs (Directors' Fortnight).

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Gaspar Noe w swoim najnowszym filmie bawi się formą. "Climax" może być określany jako film nowatorski: rozpoczyna go ostatnia scena, podczas której pocięta żyletką dziewczyna tarza się w śniegu, zostawiając na białym puchu krwawe ślady. Potem widzowi zostaje przedstawiona dedykacja ("Dla naszych twórców, których już z nami nie ma"). Napisy kończące - wyjątkowo szybkie, graficzne, wręcz obrazkowe - widzimy w połowie filmu, zaś inaugurująca plansza z tytułem zamyka dzieło.

Bohaterów "Climaxu" poznajemy (najprawdopodobniej) podczas castingu. Na ekranie widzimy ciasny kadr z telewizorem ściśle obłożonym książkami, młodzi na ekranie opowiadają o tym, czym jest dla nich taniec ("wszystkim") i co mogłoby być zamiast niego ("samobójstwo"). Opowiadają także o narkotykach, celach życiowych, swoich lękach i relacjach.

Wśród postaci "Climaxu" prócz Sofii Boutelli, jednej z największych światowych tancerek na ekranie podobnej do aktorki Lei Seydoux w jednej ze swoich wyzwolonych ról, widzimy także Theę Carlę Schott - dziewczynę o twarzy Justyny Wasilewskiej w roli artystki Zuzanny Bartoszek ("Serce miłości" Łukasza Rondudy), czy Romaina Guillermica - aktora podobnego do Seana, jednego z bojowników o stan chorych na AIDS przyjaciół (Nahuel Perez Biscayart w "120 uderzeniach serca" Robina Campillo).

Między sesjami ekspresyjnego, odważnego, transowego tańca jesteśmy świadkami rozmów bohaterów "Climaxu", które przedstawiane są w ramach krótkich, pourywanych i pomieszanych scen. Między dłuższymi ujęciami choreografii słuchamy m.in. o dzieciach, aborcji, ciąży, seksie - aż do momentu, kiedy impreza zdecydowanie zmienia swój charakter.

Reklama

"Mektoub. Moja miłość: Pieśń pierwsza" Abdellatifa Kechiche to luźno nawiązujące do powieści "The Injury" autorstwa Francois Begaudeau, który wcielił się głównego bohatera "Klasy" Laurenta Canteta. Najnowsze dzieło twórcy filmu o namiętności dwóch młodych lesbijek - "Życiu Adeli", docenionym w 2013 r. canneńską Złotą Palmą - bardziej jest podobne do "Nienasyconych" (2015) czy "Call Me by Your Name" (2017) Luki Guadagnino. Impreza jest tam nie zakończeniem przedfilmowego zdarzenia (warsztatów tanecznych? trasy koncertowej?), a codzienną scenografią. Kechiche swoich bohaterów wrzuca w środek upalnego lata gdzieś na południu Francji. Młodzi w jego filmie tańczą, opalają się, pływają, piją, jedzą, flirtują i uprawiają seks.

Trwa ładowanie wpisu

Choć "Mektoub" to typowy obraz wakacyjny, nie jest on pozbawiony poważnych wątków czy tematów - miłości, sztuki, małżeństwa, wierności, zdrady czy wojny. Reżyser na początku, do dźwięków jednej z fug Bacha, cytuje Koran i Ewangelię św. Jana. Amin, którego powrót do rodzinnej miejscowości obserwujemy, rzucił studia medyczne i próbuje zajmować się filmem. Robi zdjęcia, na co dzień mieszka w Paryżu, dla kolegów z przedmieścia - kiedyś najbliższych przyjaciół - jest trochę ciekawostką. Przydarza mu się to, co często dotyka młodych ludzi - źle trafia ze swoimi uczuciami, i zamiast cieszyć się latem, słucha jęków oszałamiająco pięknej Ophelie.

"Mektoub" zostanie ponownie pokazany we Wrocławiu 4 sierpnia, "Climax" będzie można zobaczyć dopiero w kinach - film wejdzie na ekrany 9 listopada.

18. Międzynarodowy Festiwal Nowe Horyzonty potrwa do 5 sierpnia. W programie wrocławskiego wydarzenia znalazło się 225 filmów z 50 krajów, w tym m.in. najnowsze dzieła Lava Diaza, Jeana-Luca Godarda, Spike'a Lee, Larsa von Triera i wyczekiwany, kręcony przez 25 lat "Człowiek, który zabił Don Kichota" Terry'ego Gilliama.

Pokazane zostaną także m.in. filmy nagrodzone w Cannes, obrazy Ingmara Bergmana, Pedro Costy, Joao Cesara Monteiro i Ildiko Enyedi, produkcje "dziewczyńskie", irańskie i skandynawskie. Szczegóły na stronie www.nowehoryzonty.pl