Myślicie, że wszystkie efekty dźwiękowe, które wydobywają się z ust aktorów, są przez nich nagrywane? Jesteście w błędzie. Wielokrotnie "odgłos paszczą" jest kupiony lub pozyskany z bazy dźwięków. W ten sposób do ścieżek dźwiękowych trafiają zaraźliwe śmiechy, do seriali - salwy rechotów „z beczki”. W wielu ważnych filmach podmieniany jest płacz. A już najczęściej można usłyszeć dograny krzyk. Krzyk Wilhelma.
Skąd wzięła się nazwa tego efektu? Musimy się cofnąć do lat pięćdziesiątych. W obrazie „The Charge at Feather River” pojawia się bohater, któremu na chrzcie (o ile był ochrzczony) nadano Wilhelm. Biedaczysko w obrazie ma pecha niebywałego - zostaje trafiony strzałą w udo przez Indianina. Jednak to nie grający go Ralph Brooks krzyczał - zastosowano odgłos, nazwany potem krzykiem Wilhelma.
Po raz pierwszy efekt został użyty dwa lata wcześniej w filmie „Odległe bębny” („Distant Drums”) z 1951 roku. Podczas strzelaniny słychać, że kula dosięgnęła celu. Zobaczcie zresztą sami.
Uważa się, że autorem krzyku Wilhelma jest piosenkarz i aktor Sheb Wooley. Nie ma na to jednak żadnych dowodów - istnieje jedynie potwierdzenie ustne. W 2005 roku wdowa po Wooleyu, Linda Dotson potwierdziła, że to jej były mąż wydobył z siebie tak przerażający odgłos. Jeśli to prawda, to bez wątpienia przeszedł do historii kina i telewizji. Według różnych szacunków, nagrany przez niego odgłos wykorzystany został na pewno ponad 350 razy. I - jak twierdzą obserwatorzy - to liczba znacząco zaniżona, bo używanie krzyku Wilhelma stało się modne. W niektórych filmach - jak np. w „Toy Story” - użycie go było ewidentnym żartem, mrugnięciem do kinomaniaków.
Najpopularniejsze filmy, w których efekt został użyty, to oczywiście „Gwiezdne Wojny” oraz „Indiana Jones”. Ale usłyszymy go także w takich dziełach i gniotach jak: „Baywatch. Słoneczny patrol”, „Titanic”, „Sing”, „Bękarty wojny” czy „Avatar”. Krzyk Wilhelma pasował producentom „Aut”, jak i „Władcy Pierścieni”. Wykorzystany został zarówno w komediowych „Jaja w tropikach” i „Minionki rozrabiają”, musicalu „Piękna i bestia”, a nawet słynnej kreskówce „My Little Pony”.
Reżyserem, który najbardziej ukochał sobie krzyk Wilhelma, jest Quentin Tarantino - pojawia się on w dokładnie wszystkich sygnowanych przez niego produkcjach, za wyjątkiem „Pulp Fiction”.
Innym popularnym efektem, który słychać w wielu filmach, jest „krzyk Howie”.
Mamy nadzieję, że od teraz oglądanie i słuchanie filmów sprawi wam jeszcze większą przyjemność.