Upalne majowe południe. Nad podwarszawskim Zalewem Zegrzyńskim kończą się powoli plenerowe zdjęcia do filmu „Najlepszy” (wcześniej znanego jako „Podwójny Ironman”). Ekipa kręci właśnie scenę finiszu wygranego przez Jerzego Górskiego biegu, który dał mu kwalifikację do startu w międzynarodowych zawodach.
Trwa przerwa między kolejnymi dublami. Statyści zabijają nudę w oczekiwaniu na kolejny klaps (to rzadka okazja, by zobaczyć jak żołnierz Ludowego Wojska Polskiego robi komórką zdjęcie dwóm milicjantom pozującym z Tomaszem Kotem), z boku przechadza się Arkadiusz Jakubik, a grający główną rolę Jakub Gierszał wymienia ostatnie uwagi z reżyserem. Względny spokój przerywa nagle prośba kogoś z ekipy: „Dziewczyny z make-upu, klej proszę. Bak odpadł”. „Mówmy pekaesy”, komentuje ktoś w odpowiedzi, „bo myślałem, że coś się w samochodzie stało”. Rzeczywiście, w słońcu prażą się pojazdy niczym wyciągnięte z muzeum motoryzacji: wojskowy gazik, lekko zdezelowany żółty maluch, karetka pogotowia. Ale gdy samochody trzeba przestawić, wszystkie odpalają bez zarzutu.
- Filmowy powrót do PRL-u jest zawsze ciekawy. Tamta rzeczywistość, odtworzona na przestrzeni kilku metrów kwadratowych, daje szansę, by zweryfikować swoje wspomnienia z młodości – opowiada nam Tomasz Kot. - A młodzi aktorzy patrzą na to, co robimy, jak na jakąś prehistorię. Pamiętam takie zdarzenie z planu „Bogów”, gdzie najmłodsi aktorzy mówili „Ojej, to takie telefony były? To tak wyglądało?”. Jan Englert powiedział mi wtedy: „Ja to się tak dziwnie czuję, gdy ktoś nazywa to kinem historycznym”.
Większa część akcji „Najlepszego” toczy się w latach 80., czasie, gdy Jerzy Górski najpierw znalazł się na krawędzi śmierci, a potem postanowił zmienić swoje życie. Dziś jego nazwisko znane jest przede wszystkim fascynatom sportu, ale trzydzieści lat temu Górski był sensacją. W 1983 roku jako niespełna trzydziestoletni mężczyzna trafił do Monaru, uzależniony od narkotyków i alkoholu. Miał szczęście, udało mu się wyrwać, sam przyznaje, że jeden nałóg zastąpił drugim: „Zaczął mną rządzić nowy nałóg. Branie narkotyków zamieniłem na bieganie i efekty, jakie daje fizjologia powysiłkowa. Moje ciało i psychika to kupiły, a ja zacząłem nowe życie poprzez sport”, opowiadał w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Zaczął uprawiać bieganie i triathlon, osiągając znaczące sukcesy i zdobywając m.in. tytuł mistrza świata triathlonowych zawodów Double Ironman (stąd pierwotny tytuł filmu) w 1990 roku.
Film Palkowskiego opowiadać będzie o walce, jaką Jerzy Górski musiał stoczyć z samym sobą. - Mam nadzieję, że ta historia okaże się tak inspirująca, jak my ją widzimy – mówi Jakub Gierszał. - Bo taki życiorys zaraża wolą walki. I to jest bardzo ważny, może najważniejszy aspekt tego filmu: nadzieja i świadomość, że można wygrać z własnymi słabościami, nieważne, jakie one są.
Jerzy Górski jest nie tylko bohaterem filmowej opowieści, lecz także inspiracją dla wszystkich aktorów biorących udział w filmie. - On jest bardzo szczery, intensywny, niczego nie ukrywa, odpowiadał na wszystkie moje pytania, chciał mi przekazać jak najwięcej od siebie – opowiada Gierszał. - W sporcie ekstremalnym chodzi o to, żeby się wprowadzić w odmienny stan świadomości, ludzie do tego dążą. Jurek mówił wprost, że tak właśnie było w jego wypadku. Aktorstwo daje podobną adrenalinę, ale trudno sobie nawet wyobrazić wysiłek, jakiego podjął się Górski.
Tomasz Kot, którego na ekranie zobaczymy jako szefa klubu sportowego, w którym trenuje Górski, wspomina sukcesy triathlonisty sprzed lat: - Kiedy zadzwonił do mnie Łukasz i powiedział, że będzie robić film m.in. w Legnicy, natychmiast mnie to zainteresowało. To zawsze miłe uczucie, kiedy mogę nakręcić coś w rodzinnym mieście. Gdy byłem nastolatkiem, wtedy sporo mówiło się o Jerzym Górskim. Pamiętam specyficzną aurę tych rozmów. On wtedy mieszkał chyba w Głogowie, więc niedaleko, i wszyscy wiedzieli, że to facet, który zdobył mistrzostwo świata.
Kamila Kamińska gra w „Najlepszym” Ewę, ukochaną Górskiego: - Jurek mnie zafascynował. Jestem go ciekawa, inspiruje mnie. Opowiedział mi o swoich relacjach z kobietami, choć to, co zobaczymy w filmie, nie jest przeniesione jeden do jednego z jego życia. Dużo myślałam o tej roli, przepracowałam ją, zadałam sobie mnóstwo pytań dotyczących mojej postaci. A potem na planie okazało się, że to wszystko wygląda inaczej niż w mojej wyobraźni: konsultacje, rozmowy, spotkanie z ekranowym partnerem, konfrontacja z wizją reżysera. Musiałam zweryfikować to, co wiedziałam o Ewie wcześniej, i połączyć wszystkie składniki.
Pytam aktorkę, jak sprawi, by w tej siłą rzeczy męskiej opowieści grana przez nią Ewa nie była jedynie dodatkiem do biografii bohatera. - Moja bohaterka, Ewa, jest bardzo samodzielną i niezależną osobą. Ale w tej niezależności łatwo się zgubić, pomyśleć: „Jestem sama i świetnie sobie poradzę”. Daje Jurkowi wsparcie, natomiast sama tez może się od niego wiele nauczyć, on również ją wznosi, otwiera na świat. Mogą coś wspólnie zbudować, dać sobie szansę na zmiany... i mam nadzieję, że uda nam się tę wzajemność pokazać – opowiada Kamińska. – Nie chcę, żeby była tylko dodatkiem dla głównego bohatera. Jest dla niego motorem napędowym, Jurek walczy o Ewę i to już dużo mówi o ich relacji. A ona jednocześnie nie musi stać na pierwszym planie, żeby być zauważona. Taki ma charakter, nie musi się wybijać, grać pierwszych skrzypiec, by być ważną postacią – i w życiu Jerzego, i w filmie. Czasami jest tak, że im bardziej stoimy w cieniu, tym bardziej nas widać.
Ekipie „Najlepszego” zostało kilka dni zdjęciowych w Polsce, potem jeszcze parę za granicą. Później film wejdzie w fazę postprodukcji. Obok Gierszała, Kamińskiej i Kota zobaczymy w nim m.in. Arkadiusza Jakubika, Janusza Gajosa, Adama Woronowicza i Artura Żmijewskiego. Premiera planowana jest na jesień tego roku i pewnie przyniesie renesans zainteresowania osiągnięciami Górskiego. Triathlonista jest dziś aktywnym działaczem sportowym, organizatorem licznych zawodów (nie tylko dla profesjonalistów – firmował m.in. rajdy rowerowe dla ludzi po transplantacji serca), stworzył również program treningów biegowych dla więźniów. - Czytałem wywiad, w którym Górski opowiadał, jak przygotowywał więźniów do biegu – wspomina Tomasz Kot. - I jeden facet, który biegał ciągle po więziennym dziedzińcu, gdy wyszedł, stanął na starcie pierwszego biegu na wolności, zadzwonił do Górskiego i powiedział: „Jurek, ja w końcu, k..., pobiegnę prosto”. W tym jednym zdaniu jest wszystko: i prawda o życiu, i poezja.
„Życie samo napisało taki scenariusz. Może faktycznie jest to dobry temat na film? Docierają do mnie słuchy, że ludzie, którzy zmagają się z różnymi problemami, czerpią z mojej historii. Dodaje im to sił i pomaga pokonywać własne słabości. Gdyby ktoś napisał taki scenariusz i zrealizował film, być może działałoby to jeszcze mocniej”, mówił Górski kilka lat temu. Teraz będzie miał szansę sprawdzić, czy jego historia wciąż dodaje ludziom sił. I jak z jego osiągnięciami zmierzyli się Palkowski i zatrudnieni przez niego aktorzy. Dla Jakuba Gierszała z pewnością nie było to proste zadanie. I nie chodzi tylko o wyzwania fizyczne czy trwającą kilka godzin charakteryzację. - Jak to jest zagrać kogoś takiego jak Jerzy Górski? - zastanawia się Gierszał. - Będę to wiedział dopiero, jak skończymy zdjęcia.