Podstawowe diagnozy, wspólne dla większości badaczy, mówią o tym, że przez, m.in. dostęp do informacji w internecie, intensywny rozwój efektów specjalnych w kinie oraz zdominowanie języka mediów negatywnymi doniesieniami z frontu II wojny w Zatoce Perskiej i z kontyngentów w Afganistanie nauka zaczęła nam się kojarzyć niebezpiecznie: jej rozwój zamiast do pomocy ludziom, zaczął prowadzić do ich wyniszczania. Współczesny rodzic, słysząc, że jego dziecko chce na urodziny zestaw małego chemika, dwa razy się zastanowi, czy takie życzenie spełnić. Kto wie przecież, czy nie wychowuje przyszłego pirotechnika czy zamachowca?
Lekarstwem na podobnego typu paranoiczne myślenie może okazać się serial "Wallace i Gromit w świecie wynalazków". Jego twórcy zapraszają widzów w świat nauki, pokazując jej rozwój na przestrzeni lat, aktualne tendencje i kierunki. Przewodnikami są słynni plastelinowi bohaterowie, ale animowane jest tylko telewizyjne studio. Kiedy wychodzimy poza jego obszar, dostajemy rzeczowy dokument, który nie tylko dzieciaki może porwać. Materiały są bowiem zabawnie skręcone, a merytorycznie stoją na wysokim poziomie. Twórcy też odważnie zestawiają ze sobą tematy i zręcznie przechodzą od robota kuchennego do maszyn ułatwiających podróże kosmiczne. Nauka znów okazuje się przyjemna, zabawna i niewinna.
Wallace i Gromit w świecie wynalazków | reżyseria: Merlin Crossingham | dystrybucja: Galapagos