Ich zdaniem można je potraktować jako wprowadzanie konsumentów w błąd. Dlaczego? Sprawa jest prosta: kino sprzedaje nam bilet z nadrukowaną godziną seansu, a film puszcza kilkadziesiąt minut później.

Reklama

- Pozwala to już organom zajmującym się ochroną konsumentów zakwalifikować taką działalność kin jako praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów w rozumieniu ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, a tym samym na podjęcie odpowiednich działań zmierzających do jej ograniczenia - twierdzi dr Piotr Cybula, radca prawny.

Czytaj więcej w tekście w elektronicznej wersji "Dziennika Gazety Prawnej"