Reżyser tej miary co Wajda może zmieniać scenariusz w trakcie prac. Kiedy Wajda czytał ten tekst z aktorami , mówił, że tego by nie chciał, że tu trzeba spokojniej, bardziej zachowawczo - mówi "Newsweekowi" osoba z planu.

Tygodnik pisze, że Wajdzie nie podobały się na przykład przekleństwa rzucane przez robotników, które Głowacki ochoczo wpisywał do scenariusza.

Reklama

"Newsweek" przypomina, że Głowacki, podobnie zresztą jak Wajda, był w stoczni w sierpniu 80. roku. Rezultatem obserwacji była powieść "Moc truchleje" - opowieść o prostym robotniku, który nieświadomie zostaje konfidentem służby bezpieczeństwa.

Teraz Głowacki, nie odmawiając bohaterstwa Lechowi Wałęsie, starał się go przedstawić jako jednego z wielu robotników walczących z paranoją PRL-u. "Newsweek" pisze, że stąd scena z pukającymi do drzwi Wałęsy esbekami, podczas gdy ten wraz z sąsiadami ogląda akurat serial "Pogoda dla bogaczy".

Reklama

Śmieszność zawsze łączy się u mnie z patosem, bo bez śmieszności nie ma dramatu. Tak też chciałem pokazać Wałęsę. Chyba nawet za mało dałem tej groteski... - mówi Głowacki.

Potem jednak szybko ucina: Nie wiem, co się z tym filmem dzieje. Nie wiem co jest wmontowane, a co wymontowane. Nie mogę i nie chcę o tym mówić.

Szczegółów tego, jak powstawał scenariusz Wałęsy będzie można dowiedzieć się z książki Głowackiego, która może pojawić się na półkach razem...z premierą filmu o Wałęsie.

Reklama

Czy były prezydent miał wpływ na kształt filmu? Producent zapewnia, że nie. Piotr Gulczyński z Instytutu Lecha Wałęsy tłumaczy, że ze scenariuszem w celach informacyjnych, a nie konsultacyjnych zapoznali się wyłącznie współpracownicy Wałęsy.

Wałęsa cierpliwie czeka - dodaje Gulczyński.

Podstawowe fakty z biografii Wałęsy będą się zgadzać. Z drugiej strony to jest film, dzieło artystyczne. Danuta mogła mieć inną fryzurę, dzieci inaczej wyglądać. W filmie Wałęsa dowiaduje się o Noblu z radia podczas grzybobrania, a naprawdę dowiedział się na rybach. Jeśli jednak będą wytykane tego typu nieścisłości, to pobłądzimy. To nie jest film dokumentalny - powiedział "Newsweekowi" producent Michał Kwieciński.