Wspólnie prowadzą rodzinną firmę świadczącą usługi internetowe. Bracia konkurują ze sobą, walczą o pierwszeństwo w rodzinnym stadzie. Siłą Jerzego jest inteligencja, jego brata – pewność siebie i brawura. Alfred, prowadząc samochód, na sekundę przed przejazdem pociągu z piskiem opon skręca na otwartych torach. Manewr był niemal samobójczy. Antycypował to, co wydarzy się wkrótce.
"Wymyk" mówi o cenie za kłamstwo, o zemście losu za próbę załgania rzeczywistości. Jerzy jest kreatywny i pomysłowy, to on cieszy się większym zaufaniem hieratycznego ojca (Marian Dziędziel). Alfred agresją mści się za kompleksy, bezdzietność, rozczarowanie. Przede wszystkim jest jednak bohaterem przerażonym. Alfred w kreacji Więckiewicza boi się o status społeczny, rodzinny, publiczny. Ten agresywny, zarozumiały facet, kolekcjoner broni palnej, choruje bowiem na kompleks niższości. Świetnie się maskuje, ale i tak nie ucieknie od przenikliwego spojrzenia żony (Gabriela Muskała), rodziców, pracowników.
Zglinski w mistrzowsko zaaranżowanych scenach wykorzystuje gatunkowe motywy thrillera, żeby rozmawiać na temat sensu ofiary, grzechu zaniechania. Film ma perfekcyjny rytm. Z psychologiczną wiarygodnością i poczuciem humoru został na przykład odmalowany kapitalizm rodzimego chowu. Z niedzielną mszą, hipokryzją obiadu u teściów, wiecznym marzeniem o swojskim eldorado. Ale niemal każda sytuacja nosi drugie dno. Kościół, zamiast dawać oczyszczenie, pełni funkcję okrutnego weryfikatora przynależności społecznej. Zglinskiemu i jego stałemu operatorowi Witoldowi Płóciennikowi wystarczył najazd na napiętą twarz Alfreda, żebyśmy zrozumieli, że hostia nie do niego należy. Słowo nie stanie się ciałem. Nie będzie żadnej odmiany. Syndrom gorszego dziecka jest mentalnym sieroctwem, które nie ulega przedawnieniu.
WYMYK | reżyseria: Greg Zglinski | dystrybucja: Best Film