Nigdy nie przekonywało mnie jego cyniczne granie na emocjach publiczności (niemal do absurdu doprowadzone w "Tańcząc w ciemnościach"), ale "Melancholia" pokazuje, że von Trier potrafi opowiadać inaczej.
Element science fiction – do Ziemi zbliża się samotna planeta Melancholia, która zniszczy nasz glob – jest jedynie tłem dla poruszającej historii Justine, cierpiącej na depresję młodej mężatki. Za tę rolę Kirsten Dunst dostała zasłużoną nagrodę aktorską w Cannes i może być jedną z kandydatek do tegorocznej oscarowej nominacji. Zresztą dorównują jej inni aktorzy: Charlotte Gainsbourg i Kiefer Sutherland oraz błyskotliwi w swoich epizodach Stellan Skarsgard i John Hurt. Zaś sam von Trier, przyznając się do inspiracji niemieckimi romantykami (w "Melancholii" wykorzystuje m.in. muzykę Ryszarda Wagnera), chyba jeszcze nigdy nie był tak naprawdę blisko swoich bohaterów. Nie są już marionetkami w rękach zręcznego filmowego hochsztaplera, ale postaciami budzącymi prawdziwe emocje i szczere uczucia.
MELANCHOLIA | reżyseria: Lars von Trier | dystrybucja: Gutek Film