"Teoria wszystkiego" jak nowa, lepsza wersja "Love Story" [RECENZJA]
1 Owszem, fabuła śledzi losy Stephena Hawkinga, ale reżyser James Marsh – laureat Oscara za dokument "Człowiek na linie" – nie zagłębia się w jego teorie, nie próbuje ich przełożyć na język zrozumiały dla przeciętnego widza. On po prostu w konwencji klasycznego melodramatu opowiada piękną historię miłosną. Zapomnijcie na chwilę, że to film oparty na faktach, a zobaczycie nową – lepszą, mądrzejszą, pozbawioną taniego patosu – wersję "Love Story", dramat związku dwojga ludzi, w którym miłość splata się z lękiem i czekaniem na śmierć
Universal Pictures
2 To historia opowiedziana z kobiecego punktu widzenia, z podziwem i poświęceniem, z pasją i cierpliwością. Nie bez powodu za podstawę scenariusza posłużyły właśnie wspomnienia Jane. Scenariusz odpowiednio je wygładza, wycisza kontrowersje, wręcz związek Stephena i Jane do pewnego stopnia idealizuje, choć przecież wiadomo – tu żadnej, mam nadzieję, rewelacji fabularnej nie zdradzam – że ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu
Universal Pictures
3 James Marsh prowadzi fabułę z wyczuciem, umiejętnie dawkuje wzruszenia, emocje i humor. No i miał fenomenalnych wprost odtwórców głównych ról. Eddie Redmayne dostał dzięki roli Hawkinga życiową szansę i ma gigantyczne szanse na Oscara, bo to występ, który wymagał nie tylko aktorskich umiejętności, lecz także ogromnego wysiłku fizycznego
Universal Pictures
4 Felicity Jones, po kilku latach pojawiania się na drugim planie w podrzędnych produkcjach, powoli wyrasta na jedną z czołowych brytyjskich aktorek. Niedawno fantastycznie zagrała kochankę Dickensa w "Kobiecie w ukryciu" Ralpha Fiennesa, teraz błyszczy w roli Jane Wilde. Jest w niej miłość, są rozczarowanie i zmęczenie, ale przede wszystkim nadzieja, że życie dopisze do jej historii szczęśliwe zakończenie
Universal Pictures
5
Universal Pictures
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję