"Straszne skutki awarii telewizora"
(aka "Ecce homo Homolka")
(Czechosłowacja 1969) Reżyseria: Jaroslav Papoušek; Obsada: Matěj Forman, Jirí Dedík, Yvonne Kodonová; Dystrybucja: Best Film; Czas: 82 min

p

Reklama

Jaroslav Papoušek jako reżyser pozostawał w cieniu innych wielkich twórców czeskiej Nowej Fali lat 60. – Miloša Formana, Ivana Passera, Jiřiego Menzla. Tak się jednak składa, że po pierwsze był stałym współpracownikiem i współscenarzystą zarówno Formana, jak i Passera – jego udziału nie powstałyby klasyczne utwory światowego kina w rodzaju „Miłości blondynki”, „Pali się, moja panno”,„Intymnego oświetlenia”. Po drugie zaś nakręcił serię komedii z życia strasznej rodzinki Homolków – seria ta zyskała w Czechach status kultowy, porównywalny z sukcesem „Samych swoich” oraz ich kontynuacji u nas.

Reklama

Czy jednak to zestawienie ma sens? „Sami swoi” to przecież (skądinąd świetny, prześmieszny i genialnie obsadzony) film o nostalgii za utraconymi kresami, jednocześnie zaś dzieło propagandowe, mające utrwalić w pamięci widza swojskość tzw. ziem odzyskanych. Tymczasem „Straszne skutki awarii telewizora”, pierwsza część cyklu o Homolkach, powodują raczej szok swoim sarkastycznym realizmem i siłą społecznej krytyki. W istocie – zgodnie zresztą z hasłem reklamowym dystrybutora – bardziej sensowne byłoby tu porównanie z „Rejsem” Marka Piwowskiego. Oba te filmy są symbolem szczególnego marazmu i beznadziei swoich czasów. A przy tym bawią do łez.

Rodzina Homolków musi przetrwać niedzielę. Nie jest to proste zadanie, ponieważ zepsuł się telewizor. Siłą rzeczy członkowie familii są skazani na swoje towarzystwo. Najpierw próbują bezskutecznie piknikować w lesie, potem – niestety – wracają do domu, aby zdecydować, co robić dalej: iść na wyścigi konne czy może na mecz piłki nożnej. Wybucha konflikt interesów między frakcjami żeńską i męską, który ostatecznie zaowocuje gigantyczną awanturą...

Reklama

Z tego filmu, oprócz doskonałych kreacji aktorskich (w tym króla czeskich naturszczyków Josefa Šebánka), na zawsze już pamięta się scenę, w której Homolkowie z tłumem innych niedzielnych turystów w popłochu opuszczają podmiejski las. Dlaczego? Bo ktoś wzywa pomocy. Trudno sobie wyobrazić trafniejszą metaforę społecznego konformizmu i atmosfery wszechobecnego, choć niewidzialnego terroru.

Papoušek – wzorem Formana – stosuje metody reżyserskie rodem z cinéma vérité: jego bohaterowie zachowują się naturalnie, nie wypowiadają kwestii, ale improwizują dialogi, a przy tym są bardzo ludzcy, a przez to brzydcy, przeciętni, w gruncie rzeczy nieciekawi. Cała ta, zawieszona między komizmem a żenadą, banalna historia o zanurzonych w mieszczańskim piekiełku słabych, zrozpaczonych mężczyznach i kobietach próbujących unieść na swoich barkach ciężar całego świata, jest jednocześnie kwintesencją czeskiego spojrzenia na świat jako miejsce, z którego fundamentalną niewygodą trzeba się po prostu pogodzić. Bunt wypada żałośnie, a ratunkiem może być jedynie próba stworzenia wokół siebie strefy świętego spokoju – za pomocą poniżających kompromisów, oczywiście.

Niewykluczone, że z powodu tej właśnie gorzkiej, realistycznej diagnozy film Papouška budzi dziś w Czechach mieszane uczucia – od zachwytu po skrajne odrzucenie. Tak czy inaczej – jest to małe arcydzieło. A w roli dodatkowej atrakcji występują w nim (w roli dwóch nieco rozwydrzonych małych chłopców) synowie Miloša Formana – Petr i Matĕj.