"Bardzo chciałbym zrobić film, który pokazywałby Lecha Wałęsę w najpiękniejszym momencie jego życia" - powiedział Wajda w TVN24 . Laureat honorowego Oscara wymyślił już nawet zakończenie przyszłego dzieła: lider "Solidarności" staje przed amerykańskim Kongresem i mówi: "My, naród". "Kto inny tak powiedział?" -zapytał retorycznie współtwórca polskiej szkoły filmowej.

Reklama

Wajda przypomniał, że od dawna jest namawiany, aby nakręcić kontynuację "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza". "Po tamtych dwóch, teraz chyba powinien być człowiek nadziei" - stwierdził reżyser. "To byłoby dobre określenie dla Lecha Wałęsy 'Człowiek nadziei', bo on dał mnie osobiście, a myślę że nie tylko mnie, wielką nadzieję" - dodał.

Wajda nie ma wątpliwości, że były prezydent zasługuje na uznanie rodaków. "Są ludzie, którzy tworzą historię, są w pewnym momencie niezastąpieni i dają swoją największą siłę. Lech Wałęsa odegrał tę rolę i za to powinniśmy go kochać Za to mu się należy nie tylko Nobel od obcokrajowców, ale i wszyskie nasze wyróżnienia - jakie tylko mogą być" - powiedział 82-letni reżyser, który niedawno zakończył zdjęcia do filmu "Tatarak" na podstawie prozy Jarosława Iwaszkiewicza.

Wałęsa już raz zagrał u Wajdy - w 1981 roku. W "Człowieku z żelaza" był świadkiem ślubu Birkuta - juniora (Jerzy Radziwiłowicz) i niedoszłej gwiazdy TVP Agnieszki (Krystyna Janda). Film zdobył Złotą Palmę na festiwalu w Cannes. W niedawnym "Strajku" Volkera Schlöndorffa w postać przywódcy "Solidarności" wcielił się Andrzej Chyra.