"To najbardziej przerażająca historia, jaką znam" - napisał w swojej reporterskiej książce Robert Graysmith, który przez blisko dwadzieścia lat uczestniczył w śledztwie. Dziś oparty na jego wspomnieniach film Davida Finchera "Zodiak" wchodzi na ekrany polskich kin.
Psychopata, który sam siebie ochrzcił pseudonimem Zodiak, terroryzował okolice San Francisco pod koniec lat 60. Swoje morderstwa zgłaszał przez telefon policji i opisywał w listach (czasem szyfrowanych wymyślnym kodem) wysyłanych do największych kalifornijskich gazet. Wiadomo o pięciu ofiarach Zodiaka, choć on sam w jednym z listów przypisywał sobie 37 zabójstw. Ostatnie wiadomości do prasy morderca przesłał pod koniec lat 70.
Znakomicie zrealizowany film Finchera może co prawda rozczarować widzów, którzy spodziewają się trzymającej cały czas w napięciu akcji w stylu "Siedem". Reżyser skrupulatnie pokazuje żmudny proces śledczy. Wbrew tytułowi psychopatyczny zabójca nie jest też wcale głównym bohaterem filmu. Na pierwszy plan wysuwają się bowiem zaangażowany w śledztwo rysownik gazety "San Francisco Chronicle" Robert Graysmith (Jake Gyllenhaal) oraz prowadzący dochodzenie as policji San Francisco Dave Toschi (Mark Ruffalo).
Fincher skupił się na ich obsesyjnej pracy, na ciągnącym się latami śledztwie, które wielu uczestniczącym w nim osobom złamało kariery (jak choćby fantastycznie zagranemu przez Roberta Downeya Jr. dziennikarzowi Paulowi Avery’emu). Dzięki znakomitym zdjęciom i montażowi oraz świetnie dobranej muzyce "Zodiak" przypomina dokumentalny reportaż z lat 70., utrzymany w dusznej, chwilami bardzo nieprzyjemnej atmosferze. I zamiast w hollywoodzkim stylu budować fascynujący i przerażający portret psychopaty, Fincher mozolnie kreśli sylwetki psychologiczne policjantów i dziennikarzy. Tym samym Fincher, który wyrósł przecież z kina akcji (ma na koncie m.in. trzecią część "Obcego" i "Podziemny krąg" według prozy Chucka Palahniuka), udowodnił swoją twórczą dojrzałość.
O zbrodniczej karierze "Zodiaka" powstało już kilka filmów kinowych i telewizyjnych. Najważniejszy z nich to z pewnością "Brudny Harry" (1971) Dona Siegela (w jednej z kapitalnych scen filmu Finchera Graysmith i Toschi spotykają się na jego premierze), notabene skrytykowany przez Zodiaka w jednym z listów do prasy. W klasyku kina akcji zabójca określany był jako Skorpion, a zgodnie z wymogami komercyjnego kina grany przez Clinta Eastwooda Harry Callahan w finałowej scenie zabił zbrodniarza.
Tymczasem śledztwo w sprawie "Zodiaka" trwa do dziś. Zawieszone w 2004 roku, po trzech latach zostało wznowione, gdy odkryto nieznane wcześniej listy mordercy (ich autentyczność jest zresztą kwestionowana). Zagadka mordercy z San Francisco wciąż czeka na rozwiązanie.
"Zodiak" już w polskich kinach.