Debiutuje pan fabułą, która miejscami kojarzy się z ulubioną książką warszawiaków "Złym". Kiedy obejrzałam "Rewers", to pomyślałam sobie, że powinien pan nakręcić Tyrmanda.

Borys Lankosz: Słyszałem, że ludziom tak się mój film kojarzy. W pierwszej scenie, w której pojawia się Bronisław, czyli Marcin Dorociński, myślałem właśnie o Tyrmandzie. Miałem bardzo jasne wyobrażenie, jak "Rewers" ma wyglądać, chciałem, żeby miejscami był utrzymany w estetyce filmu noir. Bardzo pomogli mi scenografowie warszawiacy Magda Dipont i Robert Czesak. To nie jest sprzyjające ekipom filmowym miasto, niewiele zostało miejsc nieskażonych, zachowanych w niezmienionym kształcie od lat. Przestrzeń jest bardzo zniszczona w sensie filmowym – niby budynek się zachował, ale tu antena satelitarna, tu kostka Bauma, tam siding. Długo szukaliśmy domu, w którym mieszkają bohaterki filmu, miał przypominać wyspę, trochę jak z "Delicatessen". Co do "Złego", to moim zdaniem to powieść nie do przełożenia na film. Pięknie o tym Gombrowicz pisał, że u Tyrmanda wszystko mieni się w języku. Jak używa języka, jak wszystko w tym języku wykreował.


Jest w panu mały chłopiec, który lubi sobie poczytać "Złego", kryminały, jakieś powieści z dreszczykiem?

Tak, lubię kryminały, bo w ogóle lubię gatunkowe rzeczy. A najbardziej lubię gatunkowe rzeczy, które mają odwagę coś przełamywać, zabawić się konwencjami. To próbowałem w "Rewersie" zrobić. Ale to wszystko było w bardzo precyzyjnym scenariuszu Andrzeja Barta.


"Rewers" nawiązuje do lat 50. nie tylko czarno-białymi zdjęciami, ale też grą aktorską, odrobinę nadekspresyjną – stylizowaną na sposób, w jaki grało się w dawnym kinie.

Szukaliśmy metody i konwencji. Jest w filmie dwudziestominutowa sekwencja grana przez Agatę Buzek i Marcina Dorocińskiego w jednym wnętrzu. Utrzymać uwagę widza w kinie na dwójce aktorów w jednym pokoju, nie popadając przy tym w teatr telewizji, to było wyzwanie. Krystyna Janda powiedziała mi, że pracuje na moim planie tak, jak nie pracowała od 20 lat. Robiłem próby jak w teatrze – wypraszałem całą ekipę i próbowaliśmy całą sekwencję. Każda scena była premierowo grana tylko dla mnie. Potem zapraszaliśmy operatora i ustawialiśmy kamerę.













Reklama