Obsada: Kate Winslet, Ralph Fiennes, Bruno Ganz.

„Lektor” oparty na głośnej powieści Bernharda Schlinka opowiada o newralgicznym dla Niemców kompleksie winy i odpowiedzialności w kontekście Holocaustu. Anglojęzyczna filmowa adaptacja miała ambicje uniwersalizacji tematu, rozszerzenia pojęć, znaczeń i interpretacji. Tyle, że scenarzysta, uznany dramatopisarz David Hare na spółkę z reżyserem Stephenem Daldry przy okazji tego zabiegu zagubili sporą część dyskursywnego potencjału literackiego pierwowzoru, popadjąc w zbyt chłodny, zbyt wyważony i zbyt analityczny ton. Na dobrą sprawę jedynie oscarowa rola Kate Winslet wynosi „Lektora” ponad konwencjonalną poprawność.

Reklama

Wszystko jest niby w porządku. Filmowy „Lektor” jest ciekawie dramaturgicznie pomyślany, zapętlony w kilku narracyjnych czasach i na dodatek skutecznie wymyka się prostym wykładniom. Nie daje się zamknąć w ramach opowieści o traumie młodości, ani o relacji kata i ofiary, ani o „banalności zła”, ani o pamięci Zagłady, ani o winie za grzechy ojców. Wszystkie te wątki się w filmie pojawiają, ale żaden nie pełni roli dramaturgicznego wytrychu. Wszystkie są jednakowo ważne, mieszają się, przeplatają i oświetlają nawzajem.
Nic tu nie jest jednoznaczne i oczywiste, raz na zawsze dane, ocenione i załatwione. Taka równoważna konstrukcja ma swoje zalety, pozwala uniknąć prawienia banałów i truizmów. Ale ma też jedną istotną wadę – brak osi, która wyzwoliłaby energię z owszem frapującej, ale jednak dość statycznej konstrukcji. Zmieniające się znaki, perspektywy i kąty widzenia faktów wystarczają, by wciągnąć w krąg złożonej problematyki, by zadać inteligentne pytania, ale już odpowiedzi, choćby nawet otwarte i niedookreślone pozostają najczęściej jednak jałowe, a w toku przekombinowanej narracji nadaje się rangę objawień prawdom już dawno odkrytym.

Michael i Hanna spotykają się w 1958 roku obskurnej bramie. On ma 15 lat. ona jest dojrzałą już kobietą. Z czasem ich znajomość przeradza się w romans. Codziennie Michael kocha się z Hanną dziko i namiętnie, a potem czyta jej książki. Pewnego dnia ona znika. Mijają lata. Michael kończy szkołę, zaczyna studia prawnicze. W ramach sądowych praktyk obserwuje proces strażniczek z obozu koncentracyjnego. Jedną z oskarżonych jest Hanna.
Te sądowe fragmenty są w całym filmie najlepsze i najmocniejsze, cała opowieść nabiera rzeczywistej, a nie sztucznie indukowanej wagi, odkrywa filozoficzne i dramaturgiczne tropy, których w dalszej części nie udało się niestety wygrać do końca. W scenach sądowych najlepsza jest też Kate Winslet rozgrywająca sprzeczności wyłącznie zmieniającm się wyrazem twarzy. Znakomity jest też Bruno Ganz w epizodycznej roli profesora uświadamiającego swoim studentom napięcie między etycznym, a prawnym rozumieniem sprawiedliwości. Ralph Fiennes jako dojrzały już Michael, choć gra jak zwykle przekonująco, to jednak niezbyt wiele, poza uprawdopodobnieniem zamknięcia, wycofania swojego bohatera, ma tu do roboty. Zarówno jego, jak i młodego Davida Krossa ogranicza najbardziej uwikłany w konwencjonalne uproszczenia wątek wałkujący konsekwencje młodzieńczej traumy na poziomie osobistego katharsis.

Reklama

Wraz z Michaelem skaczemy z czasu teraźniejszego do przeszłego, próbujemy połączyć w całość rozsypane nici narracji. W końcu sumując wszystkie czasy i wątki, Daldry tonem dalekim od mentorskiej łopatologii podsuwa przekonującą odpowiedź o etyczny sens epoki pieców. Tyle, że za filozoficzną głębią i psychologicznym skomplikowaniem nie poszła niestety iskra, która pozwoliłaby „Lektorowi” unieść wszystkie ambitne zamiary.

Ocena: 4.

Dystrybucja: Kino Świat.

Wojtek Kałużyński