Na początek tłumaczy się, dlaczego nie przyjął zaproszenia do programu Moniki Olejnik.
Mam taki prywatny pomysł na życie, żeby nie występować w telewizji i żeby moją twarz zachować dla siebie, rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Wychodzę z, niepopularnego pewnie w telewizji założenia, że nikt, także ja, nie ma obowiązku tam występowania. Ostatecznie to nie urząd skarbowy ani sąd powszechny - pisze Władysław Pasikowski.
Następnie przechodzi do argumentacji dotyczącej filmu. Przede wszystkim bierze w obronę Macieja Stuhra, zlinczowanego w internecie za rolę w "Pokłosiu", w której wciela się w jednego z braci poszukującego prawdy o zamordowanych przez Polaków w czasie wojny żydowskich sąsiadach z jego wsi.
Mój młody przyjaciel niepotrzebnie czyta wszystkie te opinie. Każdy może wypisywać w internecie, co chce, ale nie każdy musi, a nawet nie powinien tego czytać - zauważa reżyser i zwraca się jednocześnie z prośbą do internautów, którzy widzieli "Pokłosie", by napisali, co im się w tym filmie podobało. - Wtedy nienawiść, chamstwo, zwykły podły antysemityzm, głupota i ciemnota polityczna, znikną wśród głosów rozsądnych ludzi - ma nadzieję Pasikowski.
Na koniec zwraca się do tak zwanych hejterów, którzy opluwają Macieja Stuhra w internecie:
Jak ktoś, kto ma choć łyżkę oleju w głowie i choćby trzy klasy szkoły podstawowej, może polemizować z argumentem, że Żydzi też mordowali naszych i po to masowo wstępowali do NKWD? No i co, kur..., z tego! Skoro naziści masowo mordowali jednych i drugich, to rozumiem, że państwo są za tym, żeby niemieckie dzieci i kobiety w stodołach palić? Nie nazwę tych ludzi bestiami, bo nawet w najstraszliwszej bestii jest odrobina litości... - oburza się Władysław Pasikowski.