Teraz jestem na etapie, kiedy na wszystko patrzę trochę z boku - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Onetem. - Raczej pogodnie patrzę, bez ciśnienia - podkreśla. Jak przyznaje, wrócił już do pracy po ciężkiej chorobie i pochłaniają go głównie starania o znalezienie środków na wyprodukowanie nowego filmu.

Reklama

To mało przyjemne zadanie. Sprawa się ciągnie od ponad dwóch lat. I ciągle dostaję odmowy - mówi reżyser i aktor. Podejrzewa, że chodzi o przeszkody natury politycznej. - Tego mi oczywiście wprost nikt nie powie – dodaje.

W moim scenariuszu są wątki antysemickie, które są potraktowane śmiesznie. I już jest gorzej. Mit "Solidarności" jest przenicowany na śmiesznie. I już jest gorzej. Stan wojenny jest przenicowany na śmiesznie. I już jest gorzej - wyjaśnia w rozmowie z Onetem.

Ekipa i obsada filmu są już gotowe. - Zdjęcia Paweł Edelman. W rolach głównych ja i mój syn. Pani Magda Biedrzycka - kostiumy. Brakuje nam dwóch miesięcy, żeby się przygotować i zgody urzędników - podkreśla.

Śmieszna jest forma tego filmu, ponieważ to jest życiorys, ale pisany wspak. Zaczyna się dzisiaj, a skończy się w łonie matki. Na początku trzeba będzie zwrócić uwagę, żeby widza przyzwyczaić do tego sposobu opowiadania - opowiada Jerzy Stuhr. I jak zaznacza, jego film z nim w roli głównej powinien mieć dużą widownię. - Przeważnie filmom, w których nie gram, natychmiast spada frekwencja. Normalne zjawisko. Ale jak gram, to straty nie ma. Wszyscy są zadowoleni. Są dodatkowe splendory dla Polski, bo film jest wyświetlany na festiwalach, można się nim chwalić za granicą - podsumowuje.