Lata 70. ubiegłego wieku. Trzydziestoletnia kobieta razem z synem Aleksiejem zaczyna nowe życie w zachodnich Niemczech. Najpierw jednak trafiają do ośrodka dla uchodźców. Świat NRD jest odrażający, brudny i zły, dlatego trzeba z niego uciec za wszelką cenę, tylko że czasami nie ma dokąd.
Jeżeli kino pomaga zrozumieć rzeczywistość, to "Druga strona muru", adaptacja głośnej powieści Julii Franck, jest najlepszym dowodem na udowodnienie tej tezy. Znamy relacje ludzi mieszkających w NRD, dokumenty, książki, ale mimo wszystko fabuła, zwłaszcza tak udana jak w tym wypadku, ma tę przewagę, że stwarzając dystans, uciekając w fikcję, paradoksalnie przedstawia prawdziwy świat dużo wyraziściej, dotkliwiej.
Oglądając "Drugą stronę muru", przypomniałem sobie nasze kombatanckie narracje emigracyjne. Wyjechałem z powodów politycznych – mówią dawni polscy emigranci, za chlebem – dodaje pokolenie ich dzieci lub wnucząt. Nelly, bohaterka "Drugiej strony muru" wyjechała, bo nie potrafiła żyć w kraju bez powietrza. Wyjechała, żeby odciąć się całkowicie od przeszłości. Ojczyzna to jednak coś więcej niż wyraz określający obywatelstwo. Ucieczka z jednego kraju pociąga za sobą ryzyko przystosowania do prawideł obowiązujących w drugim, nawet jeżeli geograficznie chodzi o tę samą, w tym przypadku niemiecką krew.
Wspaniałą kreację stworzyła w filmie Jördis Triebel, koniecznie trzeba również zwrócić uwagę na ważną rolę polskiej aktorki mieszkającej i pracującej w Berlinie – Anny Antonowicz. To ważna postać, będąca niejako łącznikiem pomiędzy dwoma światami, starym i nowym. Antonowicz zagrała Krystynę, przyjaciółkę Nelly, dziewczynę z ośrodka dla uchodźców. Nasyciła tę postać ogromną wrażliwością, empatią, subtelnością użytych środków.
Reklama
Reżyser filmu, Christian Schwochow, uważany w Niemczech za jednego z najciekawszych twórców średniego pokolenia, ma swój temat. To ucieczka przed prawdą. Prowadzi widza na manowce, nie daje żadnej satysfakcji. Można się zżymać, że nie otrzymujemy w filmie konkretnej odpowiedzi na wydawałoby się podstawowe pytania: Czy były partner Nelly należał naprawdę do Stasi? Czy Nelly niczego się nie domyślała? Kino Schwochowa przypomina jednak rebus. Nie ma zakończenia. Rzeczywistość jest rozmyta, nasze wybory niejasne, świadomi ryzyka wolimy popełnić błąd wiążący się z wymazywaniem rudymentów przeszłego życia, niż stanąć szczerze przed sobą i wyznać niefortunną prawdę. Samookłamywanie Nelly flirtuje z samooszukiwaniem. Psychologicznej wykładni tej tezy towarzyszy zintegrowana z nią struktura. Monochromatyczne szare barwy dzienne odbijają się od ciepłej tonacji w scenach nocnych, wszystko zaś wirażowane kolorystycznie, tak jakby Schwochow wydobył skądś i przysposobił starą enerdowską taśmę Orwo. Stara taśma prześladuje nowe życie Nelly, bo Schwochow mówi przecież o tym, że nie ma żadnej ucieczki, jest i była pozorna. Przeszłości nie można wyeliminować, powróci jako mara.
Druga strona muru | Niemcy 2013 | reżyseria: Christian Schwochow | dystrybucja: Vivarto | czas: 102 min