"Hiszpanka" jest fajerwerkiem erudycji filmowej oraz odważną próbą pokazania historii inaczej: z przymrużeniem oka, bez bogoojczyźnianej celebracji. Trwają przygotowania do powstania. Na pierwszym planie grupa spirytystów zgrupowana w hotelu o wytwornej nazwie "Bazar" usiłuje neutralizować działalność groźnego medium niemieckiego, niejakiego doktora Abuse (Crispin Glover).
Łukasz Barczyk mniej dba o chronologię wydarzeń czy fakty historyczne, chociaż nie ma w filmie przeinaczeń, zachowane zostały także najważniejsze punkty zwrotne przygotowań do powstania. Historia pisana wielką literą jest dla Barczyka psikusem i igraszką. Losy Europy lub losy świata polegają na zrządzeniu kilku okoliczności lub widzimisię kilkorga polityków. Tego rodzaju teza brzmi bardzo współcześnie. W operowo zakrojonej produkcji postaci filmowe przypominają rzeczywiste: fabrykant Ceglarski to oczywiste odwołanie do Cegielskiego, spirytyści spotkają się w willi o nazwie "Napoleon", a prezydenta Paderewskiego spod władzy doktora Abuse usiłuje ocalić zdeprawowany Żyd, Rudolf Funk. Podoba mi się ta zmultiplikowana dezynwoltura twórców, zwłaszcza że Barczykowi udało się zebrać utalentowanych partnerów do spełnienia wielkiego filmowego marzenia. Na ekranie widać każdy szczegół, z pietyzmem dobrany bibelot i sprzączkę od bucika.
Przy wszystkich zaletach "Hiszpanka" jest jednak filmem zbyt wykoncypowanym. Historia niemieckiego i polskiego medium nie jest w stanie skupić naszego zainteresowania na dwie godziny, Barczykowi nie zawsze udało się również zapanować nad aktorskim żywiołem. Niemal każdy gra w innej skali i odmiennym rytmie, co budzi niepokój i zdziwienie. Typów charakterologicznych jest zdecydowanie za dużo, nie ma jednak ani jednej postaci, w której widziałoby się lidera. Efektem jest dezorientacja. Pełna blasku, wspaniałych ujęć, nadzwyczajnych pomysłów kostiumowych i scenograficznych, niemniej dosyć krępująca. Zagubienie lepsze od rozczarowania.
HISZPANKA | Polska 2014 | reżyseria: Łukasz Barczyk | dystrybucja: Vue Movie | czas: 110 min