W "Nocach Cabirii" maestro Fellini wysyłał zdesperowaną bohaterkę na pielgrzymkę do Madonny Miłości Bożej. Najświętsza Panienka skwitowała jednak prośby Cabirii chłodnym milczeniem. Kilka lat później, w "Słodkim życiu", oczekiwana przez tłum gapiów epifania okazała się wyłącznie wymysłem dwójki znudzonych łobuziaków. Na przekór ironicznemu sceptycyzmowi Felliniego wiarę w ekranowe cuda deklarował na przykład jego mentor – Roberto Rossellini. W "Podróży do Włoch" para znudzonych sobą małżonków – niedługo po obejrzeniu słynnej procesji świętego Januarego – niespodziewanie wznieciła w sobie dawno wygasłą miłość.
"Salvo. Ocalony" zdradza zaskakująco dużo wspólnego z zapomnianym arcydziełem Rosselliniego. W brawurowym debiucie Antonio Piazzy i Fabio Grassadonii cud pojawia się jakby mimochodem, unika ostentacji i bezwstydnie zahacza o sferę profanum. Przede wszystkim jednak – zupełnie jak w "Podróży do Włoch" – znajduje wyraz w niespodziewanym uczuciu łączącym dwoje ludzi.
Piazza i Grassadonia chętnie podejmują grę z przyzwyczajeniami widza. Świadomie epatują stereotypami na temat Sycylii, zaludniają ekranowy świat figurami bezwzględnych mafiosów i sięgają po gatunkowe klisze. Bardzo szybko decydują się jednak przekroczyć ograniczenia takiej perspektywy. Napięcie rodem z thrillera ustępuje miejsca atmosferze kontemplacji, a główni bohaterowie zaczynają zachowywać się w sposób daleki od przewidywalnego. Będący na usługach mafii osiłek i spokrewniona z pewnym bossem niewidoma piękność zdają sobie sprawę z jałowości dotychczasowego życia. Przełom w ich myśleniu powoduje nie tylko niewytłumaczalną zmianę w egzystencji dziewczyny, lecz także wywiera wpływ na całą otaczającą rzeczywistość. Chaotyczny do tej pory świat odsłania wreszcie ukryty porządek. Piazza i Grassadonia doskonale zrozumieli, na czym może polegać cud kina.
SALVO. OCALONY | Francja, Włochy 2012 | reżyseria: Antonio Piazza, Fabio Grassadonia | dystrybucja: Against Gravity | czas: 104 min