Jestem nieelegancki, bo na pewno nie będzie to "Kołysanka" ani "Ile waży koń trojański". Nieco lepszy "Vinci" jednak też nie, o "Superprodukcji" oraz "Pieniądze to nie wszystko" nie wspominając. Wychodzi na to, że "Kiler" z roku 1997. Szesnaście lat minęło…

Reklama

"AmbaSSada" wypada nieco lepiej niż makabryczna "Kołysanka" i wysilony "Koń trojański", ale wciąż są to co najwyżej Machulskiego stany średnie. Szkoda, bo była tym razem nadzieja na komedię brawurową. Juliusz Machulski bowiem ni mniej, ni więcej, tylko wychodząc od absurdalnego zbiegu okoliczności, postanowił pokazać świat bez II wojny światowej, udaremnionej przez sympatyczną i rezolutną bohaterkę. Magda Grąziowska, niegdyś Zosia w świetnym "Panu Tadeuszu" Mikołaja Grabowskiego w krakowskim Starym Teatrze, w roli Melanii kradnie show bardziej utytułowanym kolegom i staje się kolejnym filmowym odkryciem Machulskiego. Czego nie można powiedzieć o obsadzonym w roli Ribbentropa Nergalu. Jemu zapłacono, aby był sobą. No to był.

Największą przykrość sprawia jednak patrzenie na Roberta Więckiewicza. Znakomity aktor przy każdej okazji podkreśla, ile zawdzięcza autorowi "Seksmisji" i dlatego przyjmie każdą jego propozycję. Więckiewicz zagrywa się jako Hitler, odbierając mu i śmieszność, i grozę. W efekcie "AmbaSSada" rozpada się na serię lepszych i gorszych gagów. Z przewagą tych gorszych, niestety.

Pozostaje patrzenie na Magdę Grąziowską oraz uroda zdjęć Witolda Adamka. I myśl, że Juliusz Machulski bardzo lubi Warszawę. Mógłby osadzić w niej swój kolejny film, czyniąc miasto jednym z bohaterów. Mogłaby to być historia takiej, powiedzmy, Melanii, tylko bardziej serio. A w roli głównej znowu Grąziowska. Jestem na tak, o "AmbaSSadzie" zapominam.

AMBASSADA | Polska 2013 | reżyseria: Juliusz Machulski | dystrybucja: Next Film | czas: 105 min