Debiut reżyserski Deana Wrighta, speca od efektów specjalnych, który przez ostatnie 15 lat pracował głównie przy hollywoodzkich blockbusterach, otacza atmosfera iście konspiracyjna. Jeśli się pogrzebie, można dotrzeć do wypowiedzi producenta filmu zastanawiającego się głośno, czy aby międzynarodowa dystrybucja "Cristiady" nie jest blokowana przez ludzi nieżyczliwych. I nie chodzi bynajmniej o zazdrość wynikającą z jej komercyjnego potencjału, ale niewygodnej treści. Podobną retorykę – aczkolwiek ostrzejszą – podłapały niektóre z radykalniejszych mediów prawicowych, mówiąc o lobby działającym na szkodę chrześcijańskich wartości przez film propagowanych. Polski dystrybutor wystosował w internecie konsternującą notatkę z prośbą o zaprzestanie nielegalnego rozpowszechniania "Cristiady" za pośrednictwem sieci i zwrócenie uwagi na ten proceder, zaznaczając jednocześnie, że podobne próby motywowane są zapewne nie lenistwem czy chęcią przyoszczędzenia paru złotych na kinowym bilecie, ale troską o sam film i przeciwdziałaniem próbom jego zduszenia.

Reklama

Abstrahując jednak od kontekstu pozafilmowego, warto zaznaczyć, że "Cristiada" tego całego szumu warta nie jest. Zrealizowana na poziomie przeciętnej telewizyjnej produkcji niemiłosiernie spłyca historyczną prawdę i rozpaczliwie próbuje udźwignąć ciężar podjętej problematyki. A szkoda, bowiem film traktuje o praktycznie nieznanym europejskiemu widzowi epizodzie z meksykańskiej historii, epizodzie straszliwym, będącym w gruncie rzeczy zalegalizowanym przez prawo zamachem na wolność jednostki wykraczającym dalece poza ograniczenie swobody wyznaniowej. Przepchnięta w 1917 roku konstytucja dała prezydentowi Callesowi wolną rękę w walce z katolicyzmem, którego był zagorzałym przeciwnikiem. Podobno sam zwykł mawiać o sobie jako o przeciwniku Boga i stąpającym między ludźmi antychryście. Eskalacja przemocy i represyjne prawa pozwalające na bezkarne mordowanie księży i wspierających ich parafian doprowadziły do wybuchu rewolty poprowadzonej przez walczących pod jezusowym sztandarem cristeros.

Postacią centralną filmu jest Enrique Gorostieta (Andy Garcia), zawodowy żołnierz w stanie spoczynku, a przy tym antyklerykał i agnostyk, który staje na czele cristeros. To postać autentyczna, ale w rzeczywistości o słuszności przyłączenia się do buntowników przekonał go pieniądz i względy polityczne, do końca pozostał wierny swojemu ateistycznemu światopoglądowi i w duchu gardził swoimi towarzyszami. Została z niego jednowymiarowa wycinanka, klasyczny przykład człowieka chłodnego, któremu przyjdzie otworzyć serce i rozum na całkowicie nowe doświadczanie i postrzeganie wiary. Ostatecznie "Cristiadę" pogrąża miałki scenariusz i niefrasobliwe potraktowanie tematu. Film ani nie oddaje sprawiedliwości walczącym o sprawę, ani nie jest zdolny zagłębić się w kwestie dotyczące istoty wiary.

CRISTIADA | Meksyk 2012 | reżyseria: Dean Wright | dystrybucja: FT Films | czas: 145 min