Szorstki, chropowaty Paryż Carrenarda w ogóle nie przypomina z metropolii rozsławionej chociażby przez kino Nowej Fali. Klasyczne filmy Truffauta czy Rohmera miały w sobie optymizm, który kazał wierzyć, że przypadkowe spotkanie chłopaka i dziewczyny może okazać się dla nich wstępem do metafizycznego przebudzenia. W "Donomie" uczucia pozostają zduszone w zarodku przez wyrachowanie potencjalnych partnerów. Według reżysera indywidualne wybory stają się jednak ewidentnym pokłosiem systemowych patologii.

Reklama

Zrealizowany za zaledwie 150 euro (!) film Carrenarda ogląda się jak partyzancki atak na pogrążony w marazmie, podszyty ksenofobią i lękający się przemian świat Zachodu. Reżysera "Donomy" interesuje także kwestia kryzysu współczesnej duchowości, która zyskuje swoją szansę dopiero wtedy, gdy przybierze formę krzykliwego efekciarstwa. Choć obfitujący w podobne spostrzeżenia film uwiera młodzieńczą naiwnością, w tym samym czasie rekompensuje ją autentyzmem emocji.

Reżyserska wrażliwość na detal połączona z inscenizacyjną biegłością znajduje swoje odbicie chociażby w używanym przez bohaterów języku. W "Donomie" zamiast literackiej francuszczyzny króluje mowa ulicy. Wykorzystany przez Carrenarda młodzieżowy slang może i bywa mało wyrafinowany, lecz jednocześnie zyskuje dynamikę hiphopowego protestsongu. Także dzięki niej "Donomę" z dzisiejszej perspektywy należy uznać za najlepszy film, który pojawił się w zeszłorocznym konkursie Nowe Horyzonty.

DONOMA | Francja 2010 | reżyseria: Djinn Carrenard | dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty | czas: 133 min