Tym razem Asterix (gra go już trzeci aktor, Edouard Baer) i jego nieodłączny kompan Obelix (niezmiennie Gerard Depardieu) muszą wspomóc Brytów w walce z armią Juliusza Cezara. Po drodze będą musieli pokonać zaciężne siły Normanów, którzy nie boją się niczego (a bardzo by chcieli, bo strach rzekomo dodaje skrzydeł) oraz zrobić mężczyznę z młodocianego Skandaliksa – ten bowiem jest zakałą Galów, takim starożytnym, znudzonym wszystkim hipsterem.

Reklama

Film Laurenta Tirarda oparty jest na wątkach z dwóch komiksów: "Asterix u Brytów" oraz "Asterix i Normanowie" i na szczęście z obu tomów czerpie pełnymi garściami. Najzabawniejsze sceny filmu zrodziły się w wyobraźni twórców komiksu – Rene Goscinnego i Alberta Uderzo. Im więcej twórcy filmu pożyczają powiedzonek i scen, tym lepiej wypada to na ekranie.

Nieco gorzej niestety ze współczesnymi dowcipami, choć zdarzają się kapitalne nawiązania do filmowej klasyki, m.in. do "Imperium kontratakuje" oraz "Mechanicznej pomarańczy". Ale szału, szczerze mówiąc, nie ma. Przeciwnie, trudno się oprzeć wrażeniu, że całość ratuje przede wszystkim kapitalne tłumaczenie Jakuba Wecsile, choć stylizacja językowa (Brytowie mówią zdaniami w stylu: "Good wieczór, wasza Majesty" albo "Follow za mną") dla najmłodszych widzów może być nieczytelna.

Nowy "Asterix..." jest o klasę lepszy niż poprzedni (ten o igrzyskach olimpijskich), ale do poziomu, który przed dziesięcioma laty osiągnął Alain Chabat "Misją Kleopatra" jednak bardzo daleko. Ale być może to przypadłość genialnych dzieł Rene Goscinnego, który oprócz Asteriksa dał masowej wyobraźni m.in. Mikołajka i Lucky Luke'a. Poza wspomnianym filmem Chabata żadna ekranizacja jego książek i komiksów nie była udana. "Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości" nieco tę statystykę poprawiają.

ASTERIX I OBELIX: W SŁUŻBIE JEJ KRÓLEWSKIEJ MOŚCI | Francja 2012 | reżyseria: Laurent Tirard | dystrybucja: Kino Świat | czas: 109 min