Dwunastoletni Ted mieszka wraz z mamą i babcią w całkowicie sztucznym mieście – nawet drzewa i trawniki są tutaj z plastiku, a wszystkim rządzi obrzydliwie bogaty i wredny osobnik o nazwisku O'Hare, który mieszkańcom sprzedaje nawet butelkowane świeże powietrze. Największym marzeniem Teda jest zdobycie serca ślicznej Audrey. Ta zaś chciałaby zobaczyć prawdziwe drzewo. Chłopak wyrusza więc poza miasto, gdzie spotyka niejakiego Once-lera, który opowiada mu, co naprawdę stało się z okoliczną przyrodą i jaką rolę sam odegrał w jej zniknięciu. Opowiada mu również o mitycznym strażniku drzew Loraksie. I wreszcie przekonuje Teda, że nie wszystko jeszcze stracone – trzeba tylko postawić się O'Hare’owi i przypomnieć ludziom, jak piękne są drzewa (które swoją drogą wyglądają jak kolorowa cukrowa wata).

Reklama

Wszystko pięknie, niestety "Lorax" nie wytrzymuje porównania nie tylko z wcześniejszymi ekranizacjami książek Dr. Seussa (ze wskazaniem na "Horton słyszy Ktosia"), lecz także obecną na ekranach konkurencją. Film jest nudnawy, niezbyt zabawny, łopatologiczny i niemal całkowicie pozbawiony ciekawych bohaterów – jeden Lorax nie wystarczy, zwłaszcza że w porównaniu choćby z takim Grinchem to postać mało wyrazista.

Bajecznie kolorowa, perfekcyjna animacja i szlachetne ekologiczne przesłanie to niestety za mało. No i seans – oczywiście u dorosłych widzów – pozostawia dodatkowo dziwny niesmak: historyjka dobitnie krytykująca konsumpcjonizm i korporacyjny wyzysk sama została wielką machiną do zarabiania pieniędzy. Dr. Seuss takim obrotem sprawy chyba nie byłby zachwycony.

USA 2012 | reżyseria: Chris Renaud | dystrybucja: UIP | czas: 95 min