Superbohater w obcisłym, zielonym kostiumie, posługujący się pierścieniem, który pozwala zmaterializować jego wolę. Pomysł absurdalny, ale chwycił. Green Lantern jest jednym z najpopularniejszych bohaterów uniwersum wydawnictwa DC Comics – tego samego, które wydało na świat m.in. Supermana i Batmana. Green Lanternowie, jest ich bowiem 3600, to strażnicy pokoju we wszechświecie. Każdy z wybrańców obdarzonych mocą płynącą z serca planety Oa patroluje fragment kosmosu, reagując na wszelkie przejawy intergalaktycznego zła i stawiając czoła potężnym mrocznym siłom.
Film opowiada historię Hala Jordana (Ryan Reynolds), pierwszego Ziemianina w Korpusie Zielonych Latarni. Jordan, pilot pracujący dla korporacji Ferris Aircraft, zostaje jednym z Green Lanternów przypadkowo. Pierścień ofiarowuje mu umierający kosmita, Abin Sur, widząc w Halu idealny materiał na superbohatera. Ale Jordan herosem się wcale nie czuje, a krótka wizyta na planecie Oa tylko go w tym utwierdza. Szybko jednak będzie musiał zweryfikować swoje poglądy: Ziemia staje się celem ataku istoty zwanej Parallaksem. I gdy Korpus postanawia poświęcić Błękitną Planetę w imię wyższych celów, tylko Hal zdecyduje się podjąć walkę.
"Green Lantern" sprawdza się jako ekranizacja komiksu, ale nie radzi sobie jako dzieło odrębne. Wielbiciele serii odnajdą tu wiele elementów zaczerpniętych z oryginału: charakterystyczną scenerię planety Oa, różnorodne rasy obcych, zabawnych drugoplanowych bohaterów. Pełno tu smaczków nawiązujących do mitologii budowanej w komiksach od ponad pięćdziesięciu lat.
Tyle że dla widzów nieznających opowieści obrazkowych ta zabawa nie będzie miała najmniejszego sensu. Scenariusz jest, delikatnie mówiąc, mocno niedopracowany. Pełno tu nic niewnoszących do akcji postaci, puszczonych wątków, niejasnych rozwiązań, fabularnych absurdów. Dla niewtajemniczonych "Green Lantern" będzie teatrem marionetek, widowiskiem tyleż efektownym, co efekciarskim i hałaśliwym, marnującym talenty Reynoldsa, Marka Stronga i Tima Robbinsa. Nie wystarczą bajeczne widoki, niezłe zdjęcia i dystans, z którym cała ta historia została potraktowana. Jeśli więc nie wiecie Państwo, gdzie leży Coast City, kim są Sinestro i Kilowog oraz jak regeneruje się moc pierścienia Green Lanterna, wizytę w kinie bym odradzał. Nawet jeżeli film przynosi odpowiedzi na wszystkie te pytania.
Reklama
GREEN LANTERN | USA 2011 | reżyseria: Martin Campbell | dystrybucja: Warner Bros | czas: 114 min