Rysunki na skałach sprzed ponad 30 tysięcy lat to pierwsze kino, twierdzi Herzog. Zwierzęta na ścianach jaskini narysowane zostały tak, by przy odpowiednim oświetleniu wydawało się, że są w ruchu. Bizony zamiast czterech nóg mają osiem. Konie, jeden obok drugiego, są niemal identyczne, jednak z różnym kątem nachylenia szyi, jakby w kolejnych stopklatkach poruszała się głowa jednego zwierzęcia. Ale to nie wszystko, co dla Herzoga znaczy kino. Sugeruje też, że Chauvet jest jednym z pierwszych miejsc, które ludzie odwiedzali, żeby opowiadać sobie nawzajem historie, a także przekazywać następnym pokoleniom symbole, układać z nich opowieści z ukrytymi znaczeniami.
Jaskinia na południu Francji została odkryta w 1994 roku przez trójkę podróżników. Szefem wyprawy był Jean Marie Chauvet. Odkryli ją przypadkiem, przeciskając się przez szczelinę. Szybko dotarli do wnętrza, odgrodzonego dotąd od świata, bo wejście przywaliły skały. "Ich oczom ukazało się to, co możecie teraz zobaczyć w filmie", mówi Herzog i rozświetla punktowym światłem rysunki zwierząt na skałach. Jak widzieli je ich twórcy, posługujący się tylko pochodniami? To pierwsze pytanie rodzi kilkadziesiąt następnych. Werner Herzog jest w swojej ulubionej sytuacji – w trudnym miejscu, dostępnym tylko dla wybranych, podsuwającym pytania filozoficzne.
Kiedy dwa lata temu przeczytał w "New Yorkerze" o jaskini niedostępnej dla nikogo poza badaczami, zaplanował, że nie tylko tam wejdzie, lecz także wkroczy z kamerą. A nawet więcej, bo ze sprzętem, dzięki któremu stworzy dokument trójwymiarowy. Udał się zatem do francuskiego ministra kultury Frédérica Mitteranda, żeby zaoferować pracę dla ministerstwa za wynagrodzenie w wysokości jednego euro. Obiecał nawet, że zapłaci od tej pensji podatek. Projekt sfinansował The History Channel, a reżyser z trzyosobową ekipą uzyskał pozwolenie Mitteranda na wejście do Chauvet z kamerami.
Ograniczał ich czas – dostali tylko kilka godzin – oraz warunki pracy – określone zasady wykorzystywania oświetlenia, możliwość poruszania się tylko po wąskich metalowych pomostach, zachowywanie ciszy. Zamiast przejmować się tym wszystkim, Herzog najpierw informuje widzów o trudnych warunkach, a potem wykorzystuje je dla dobra filmu.
Reklama
Nie ma szans na takie ustawienie kamery, żeby żonglować efektami 3D. Nie ma szerokich planów, w których w zasięgu wzroku widza umieszczane byłyby w różnych odległościach obiekty. Są za to drobne elementy rysunków, pokazywane w zbliżeniach. Ściany jaskini stają się labiryntem. Łatwo można sobie wyobrazić, że odpowiednie ustawienie światła trzydzieści tysięcy lat temu mogło dawać wrażenie ruchu rysunków.
Reklama
Jednocześnie Herzog obnaża miałkość 3D w scenach poza jaskinią, z gadającymi głowami naukowców. Pokazuje, że filmowy obraz ludzi w trójwymiarze wydaje się nie tylko niepotrzebny, lecz także nienaturalny.
Imitację ruchu koni na skałach zestawia ze zdjęciami Freda Astaire’a tańczącego w "Swing Time". Kobiece sylwetki przypominają mu w równym stopniu kształty ratowniczek ze "Słonecznego patrolu", co pierwsze prace Picassa. To wciąż za mało symboli jak na charakter Herzoga. Odnajduje je także w czerwonych kropkach, odciśniętych na ścianach czyjąś dłonią. Naukowcy badający Chauvet w centrum niedaleko jaskini wywnioskowali z tych plam, że ich autor ma zakrzywiony mały palec jednej ręki. Jakich wniosków szuka Herzog?
"Wsłuchajmy się w ciszę jaskini, być może usłyszymy bicie własnego serca", mówi. A kiedy robi się naprawdę cicho, dodaje: "Czy to bicie naszych serc, czy naszych dalekich przodków? Czy dla nich te wnętrza były tak samo cudowne, jak wydają się nam?".
Chauvet w jego filmie przypomina świątynię z mlecznymi ścianami o jasnej, błyszczącej, szorstkiej fakturze. Całe podłoże wydaje się zamrożone – miejsca po ogniskach, kości zwierząt, ślady. Odcisk stopy chłopca obok obrysu łapy wilka skłania do pytań: "Czy wilk śledził chłopca? Czy spacerowali razem jako przyjaciele? Czy też nigdy się nie spotkali? Nigdy się nie dowiemy".
Herzog ma 69 lat i wciąż prowadzi narrację trochę jak naiwne dziecko, trochę jak mędrzec. O czym śnili autorzy rysunków w jaskini? Czy płakali w nocy? Czy mieli poczucie, że w tym miejscu obcują z duchami? Jak odczuwali czas? Możliwe, że zupełnie inaczej niż my, gdyż różne elementy scen, zwierzęta obok siebie, były rysowane w odstępach kilku tysięcy lat.
Te obserwacje zderzone są z wnioskami naukowców. Ktoś próbuje zrekonstruować zapach Chauvet sprzed wieków. Jeden z badaczy, były artysta cyrkowy, po kilku dniach spędzonych w jaskini śni o lwach. Człowiek ubrany w skóry, w których – jak sobie wyobraża – chodzili autorzy rysunków na skałach, na prostym flecie – jego zdaniem jednym z pierwszych instrumentów – gra Marsyliankę. Historykowi, który zrekonstruował dzidę do zabijania zwierząt, Herzog każe próbować wykonać tym narzędziem rzut. Nic z tego nie zbliża do zrozumienia tajemnicy Chauvet. Odtworzenie charakteru jaskini wydaje się niemożliwe, mimo że tak dużo w niej przetrwało. Pozostaje zatem pytanie największe: czy trzydzieści tysięcy lat temu zaczął kształtować się zestaw cech, który dziś nazywamy człowieczeństwem?
Praca w trudnych warunkach – w Peru, Tajlandii, na Alasce – jest specjalnością Herzoga. Ale wydaje się, że tym razem postawił przed sobą największą trudność – dochodzi do granicy, przy której nie ma odpowiedzi na jego pytania. Już w 1982 roku, po zrealizowaniu "Fitzcarraldo", w dokumencie "Burden of Dreams" mówił: "Nie to powinien robić człowiek ze swoim życiem. Powinienem udać się w jakieś odosobnienie". W innym miejscu tej rozmowy z Lesem Blankiem dodawał: "Nie sądzę, żebym skądkolwiek mógł wrócić załamany, bo jestem wyposażony w wystarczająco dużo filozofii".
Ostatecznie Werner Herzog nie doprowadza do tego, by z Chauvet mógł wrócić załamany. Po prostu przestaje traktować swoje dociekania bardzo serio. Zamiast tego wtrąca do opowieści ironię. Co dostrzegłyby w starych rysunkach krokodyle albinosy, gdyby trafiły do jaskini? Czy konie na ścianach w oczach krokodyli galopowałyby, a bizony walczyły?
JASKINIA ZAPOMNIANYCH SNÓW | Francja 2010 | reżyseria: Werner Herzog | dystrybucja: Against Gravity | czas: 90 min