Dimock to miasteczko, które ucierpiało na skutek wydobycia gazu łupkowego. Od kiedy okolice stały się miejscem pozyskania tego surowca, jakość wody zdecydowanie się pogorszyła, a ludzie i zwierzęta chorują coraz częściej.
W nominowanym do Oscara "Kraju gazem płynącym" Josh Fox ruszył z amatorską kamerą w podróż po Stanach Zjednoczonych, żeby na własne oczy sprawdzić, czy wydobycie gazu łupkowego ma negatywny wpływ na środowisko. Skutki wydobycia widzimy na własne oczy: płonąca woda, syczące gazem bagno i usychająca roślinność to tylko nieliczne przykłady, choć najbardziej spektakularne. I tylko z pozoru te problemy nas nie dotyczą: wkrótce Polska może się również borykać z takimi samymi kłopotami. Warto zadać sobie pytanie, czy ceny za alternatywne źródło energii nie będą płacić kolejne pokolenia.
Oczywiście firmy wydobywające gaz łupkowy zaprzeczają, jakoby to ich działalność miała destrukcyjny wpływ na środowisko. Fox drąży temat, zadaje niewygodne, czasami nawet naiwne pytania, ale rzadko dostaje satysfakcjonujące odpowiedzi. I nawet jeśli w jego filmie sporo jest histerycznej przesady, warto wysłuchać, co młody dokumentalista ma do powiedzenia. Jego upór jest przy tym wiarygodny: Fox nie jest manipulatorem w rodzaju Michaela Moore’a. Nakręcił dokument niejako mimochodem – wszystko zaczęło się od tego, że dostał od firmy gazowniczej list z propozycją odkupienia jego rodzinnej farmy w Pensylwanii. Dom reżysera stoi na terenach, które korporacje upatrzyły sobie jako pole wydobycia gazu łupkowego. Z prostej interwencji narodził się dokument, który nie pozostawia wątpliwości, choć nie na wszystkie pytania jest w stanie odpowiedzieć.
KRAJ GAZEM PŁYNĄCY | reżyseria: Josh Fox | dystrybucja: Against Gravity
Reklama