Nastolatek próbuje uciec od otaczającej go atmosfery nieszczęścia, na nowo określić swoją tożsamość. Czy mu się to udało, przekonujemy się, gdy po kilku traumatycznych przeżyciach w środku mroźnej zimy powraca na miejsce swojej pierwszej miłości. „Prawie nic”, obraz autorstwa wyspecjalizowanego w tematyce gejowskiej francuskiego reżysera Sebastiena Lifshitza, ukazuje się nakładem wydawnictwa Mayfly w ramach pionierskiej na naszym rynku Tęczowej Kolekcji, podejmującej wątki LGBT. Jak to z pionierskimi przedsięwzięciami bywa – dobrze, że się ukazuje, szkoda, że film jest co najwyżej średni. Narracyjne przeskoki między latem a zimą wydają się nieco ogranym chwytem, o zbyt jawnym przesłaniu. Introwertyczne skupienie na przeżyciach bohatera także nie ułatwia odbioru całości. Oprócz kilku udanych scen i wizualnej elegancji film wydaje się nie mieć wiele więcej do zaoferowania widzowi. Być może kluczem jest oględność, z jaką reżyser ukazuje niebezpieczny temat homoseksualnej miłości – trzeba ocalić widza przed szokiem! Choć w naszym niezbyt tolerancyjnym kraju samo pokazanie całujących się (i nie tylko!) chłopaków pewnie i tak okaże się niedopuszczalne. Z kolei najbardziej zainteresowana gejowska publiczność może poczuć się po prostu rozczarowana tą banalną i nudnawą opowieścią o dorastaniu, podlaną z lekka homoerotycznym sosem.

Reklama