Dyzma, Anioł, polski Brando. Roman Wilhelmi w 80. rocznicę urodzin [ZDJĘCIA]
1 Pierwszą ważną kreacją sceniczną był Stanley Kowalski w "Tramwaju zwanym pożądaniem” Tenessee Williamsa w reżyserii Aleksandra Bardiniego w stołecznym Teatrze Ateneum (1959). Od tego momentu Wilhelmiego zaczęto nazywać "polskim Marlonem Brando”, zarówno ze względu na fizyczne podobieństwo obu aktorów, jak i podobny sposób ekspresji. Świetne kreacje sceniczne aktor stworzył także m.in. w "Peerze Gyncie” Ibsena, "Szewcach” Witkacego, "Tragicznych dziejach doktora Faustusa” Marlowe’a i – przede wszystkim – McMurphy’ego w wyreżyserowanym przez Zbigniewa Hubnera na deskach warszawskiego Teatru Powszechnego "Locie nad kukułczym gniazdem” (1977). Wielką popularność zdobył rolą porucznika Olgierda w serialu "Czterej pancerni i pies” (1966). Dla masowej widowni czołgistą Ludowego Wojska Polskiego przestał być dopiero po premierze "Kariery Nikodema Dyzmy” (1980). – Rabciu, dopóki telewizja będzie powtarzać "Dyzmę", żyjemy! – mówił Wilhelmi Grażynie Barszczewskiej, która zagrała Ninę.
PAP Archiwalny / archiwum
2 Znakomicie dawał sobie radę w różnych konwencjach. Zagrał m.in. Fornalskiego, zdemoralizowanego szefa kelnerów w luksusowym hotelu w "Zaklętych rewirach” Janusza Majewskiego, adaptacji prozy Henryka Worcella, i bandytę Pochronia w skandalizujących "Dziejach grzechu” Waleriana Borowczyka według Żeromskiego (1975). Był inżynierem Zarembą w "Sprawie Gorgonowej” Majewskiego (1977) i Brońskim w "Bez znieczulenia” Wajdy (1978). Zagrał też główną rolę dziennikarza Irona Idema w filmie s.f. Piotra Szulkina "Wojna światów” według Herberta G. Wellsa. Jego ostatnią ekranową rolą był Adalbert Grzymała w filmie o francuskich latach Chopina "Błękitna nuta” w reżyserii Andrzeja Żuławskiego z 1990 roku.
PAP Archiwalny / Ryszard Kornecki
3 Pełne zawirowań było prywatne życie Wilhelmiego. Z pierwszą żoną Danutą, studentką dziennikarstwa, mieszkał w maszynowni teatru "Ateneum”, bo jak wspominała: – Był partnerem zabawnym i czułym, a jednocześnie zupełnie nieodpowiedzialnym. W jego życiu liczył się tylko teatr, tylko granie, rola i sukces, nie było w nim miejsca na rodzinę. Małżeństwo nie należało do idealnych i rozpadło się po 9 latach. Drugą żonę węgierską tłumaczką Marike Kollar poznał w czasie występów z teatrem w Budapeszcie. Doczekali się syna Rafała, ale związek zniszczyły sukcesy zawodowe aktora. – A potem przyszła popularność i wtedy się rozpił – wspominała Marika Kollar. Po rozwodzie w 1976 roku, trudna sytuacja zmusiła panią Wilhelmi (aktor nie płacił alimentów) do emigracji do Austrii. Zabrała ze sobą małego Rafała. W sekrecie przed byłym mężem, by nie zablokował wyjazdu dziecka. – Był wielkim romansowiczem i całe życie miał z kobietami rozmaite kłopoty – mówił o Wilhelmim Kazimierz Kutz. Słynny Dyzma był związany m.in. z Iwoną Bielską i Grażyną Barszczewską. Jego ostatnią miłością była sekretarka planu filmowego Liliana Kęszycka.
PAP Archiwalny / Zygmunt Januszewski
4 Trudne były też relacje Wilhelmiego z synem. – Jedyne nasze zdjęcie z planu "Dyzmy", jest dobrym podsumowaniem naszej relacji – mówi Rafał Wilhelmi w książce "Roman Wilhelmi. Biografia" Marcina Rychcika. – Można się na nim doszukać serdeczności, ale ja jestem tam trochę zabawką, a on, żeby jak zawsze było śmiesznie, posługuje się mną jako fajnym gadżetem. Czasem w taki sposób maskował brak normalnych relacji i nieumiejętność rzeczowej rozmowy ze mną. (...) Później utrwaliła się we mnie pewna klisza: on się mną nie interesuje. A kiedy byłem już pełnoletni, uznałem, że z tęsknotą za ojcem muszę poradzić sobie sam. Zasypałem w sobie potrzebę nawiązania z nim kontaktu i wyjaśnienia jego obojętności. To był dla mnie zamknięty rozdział. Wcześniej czekałem z otwartym sercem na jego gest, nie mając zresztą większych oczekiwań... ale Roman wówczas mi swego serca nie udostępnił. Zamknął się na mnie, ja zrobiłem to samo. Nie był to odwet. Po prostu w ten sposób łatwiej jest żyć.
PAP Archiwalny
5 3 listopada 1991 roku Roman Wilhelmi zmarł w Warszawie na raka wątroby. Legenda głosi, że do końca nie wiedział, iż umiera, bowiem… nikt nie miał odwagi mu tego powiedzieć. W ankiecie "Polityki" na najważniejszych aktorów polskich XX wieku zajął 8. miejsce.
PAP Archiwalny / Stefan Kraszewski
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję