Reklama
Reklama
Warszawa
Reklama

Dyzma, Anioł, polski Brando. Roman Wilhelmi w 80. rocznicę urodzin [ZDJĘCIA]

6 czerwca 2016, 13:45
– Wilhelmi nie uciekając całkiem od karykaturalnych tonów, odkrył w tytułowym łajdaku, awansującym dzięki przypadkowi i ludzkiej głupocie, kogoś zupełnie innego. W mistyfikatorze rozpoznajemy chwilami szarego, zgnębionego przez życie człowieka, który próbuje się “odkuć” za wszystkie klęski i upokorzenia – zachwycał się jego kreacją w "Karierze Nikodema Dyzmy” jeden z krytyków. Od początku kariery Roman Wilhelmi grywał tzw. mocnych facetów. Jeszcze jako student warszawskiej PWST wystąpił w głośnej etiudzie dokumentalnej Edwarda Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana "Uwaga, chuligani!” z 1955 roku, a dwa lata później pojawił się w epizodycznej roli powstańca w "Eroice” Andrzeja Munka. Na prawdziwe uznanie musiał jednak długo czekać. – Przez siedem lat nie miałem na co zaprosić matki i ojca do teatru – wspominał Wilhelmi. A sukcesu pragnął jak mało kto, bo przez lata grywał trzecioplanowe role w teatrze.
– Wilhelmi nie uciekając całkiem od karykaturalnych tonów, odkrył w tytułowym łajdaku, awansującym dzięki przypadkowi i ludzkiej głupocie, kogoś zupełnie innego. W mistyfikatorze rozpoznajemy chwilami szarego, zgnębionego przez życie człowieka, który próbuje się “odkuć” za wszystkie klęski i upokorzenia – zachwycał się jego kreacją w "Karierze Nikodema Dyzmy” jeden z krytyków. Od początku kariery Roman Wilhelmi grywał tzw. mocnych facetów. Jeszcze jako student warszawskiej PWST wystąpił w głośnej etiudzie dokumentalnej Edwarda Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana "Uwaga, chuligani!” z 1955 roku, a dwa lata później pojawił się w epizodycznej roli powstańca w "Eroice” Andrzeja Munka. Na prawdziwe uznanie musiał jednak długo czekać. – Przez siedem lat nie miałem na co zaprosić matki i ojca do teatru – wspominał Wilhelmi. A sukcesu pragnął jak mało kto, bo przez lata grywał trzecioplanowe role w teatrze. / PAP Archiwalny / Zygmunt Januszewski
Mówimy Roman Wilhelmi, myślimy Nikodem Dyzma i dozorca Stanisław Anioł. Nic dziwnego, bo role w serialach Jana Rybkowskiego i "Alternatywy 4" Stanisława Barei przyniosły artyście wielką popularność i zasłużone komplementy od krytyków. Obie kreacje stanowią przykłady kunsztu aktora, który często obsadzany był w rolach czarnych charakterów, potrafił jednak przełamać schematy i wykreować postaci wielowymiarowe. – W aktorstwie się pogrążam, aktorstwu oddaję się całkowicie i zupełnie, bo ten zawód jest dla mnie wszystkim – mawiał. W tym roku przypadają dwie okrągłe rocznice: 80. jego urodzin i 25. śmierci Wilhelmiego.

Powiązane

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Reklama
Reklama

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:
Reklama
Zobacz
Reklama