Wojna bez końca. Kapitan Ameryka wraca, ale już nie taki sam
1 Marc DiPaolo, autor znakomitej książki "War, Politics and Superheroes. Ethics and Propaganda in Comics and Film", przytacza zasłyszaną w sklepie komiksowym rozmowę sprzedawcy i klienta, sprzeczających się o polityczne poglądy Supermana. Po krótkiej wymianie zdań dochodzą do wniosku, że heros jest demokratą w stylu Franklina Delano Roosevelta, ale z pewnością nie jest republikaninem. "No, ale Kapitan Ameryka musi chyba być republikaninem", podpytuje klient. "Żartujesz?", odpowiada sprzedawca. "To jeszcze gorszy komuch niż Superman". Kapitana Amerykę łatwo postrzegać w komicznych kategoriach, widzieć w nim ucieleśnienie banalnego, komiksowego patriotyzmu. Odziany w biało-niebiesko-czerwony trykot superżołnierz, wzór cnót i umiłowania ojczyzny z czasem ewoluował, stając się jedną z najbardziej złożonych, niejednoznacznych postaci komiksowego imperium Marvela. Pierwszy numer serii "Captain America Comics" ma na okładce datę wydania marzec 1941, a bohater prawym sierpowym powala samego Adolfa Hitlera na ziemię. Komiks pojawił się jednak w sprzedaży znacznie wcześniej, bo już w grudniu poprzedniego roku. Dziś trudno w to uwierzyć, ale pośpiech wymusiły obawy szefów wydawnictwa Timely Comics (poprzednika Marvela), czy aby Hitler nie zginie, zanim historyjka pojawi się w sprzedaży.
© Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved / null
2 Kapitan Ameryka odniósł spektakularny sukces – pierwszy zeszyt sprzedał się w milionie egzemplarzy, a bohater natychmiast trafił do masowej wyobraźni młodych Amerykanów. Nic w tym dziwnego: zanim stał się Kapitanem, był taki, jak oni. Nastolatek Steve Rogers, zbyt wątły, żeby wstąpić do armii, decyduje się na udział w naukowym eksperymencie. Zgłasza się na ochotnika do przetestowania serum, które czyni z niego superżołnierza: obdarzonego nadludzką siłą, sprawnością i inteligencją. Chuderlawy okularnik okazał się urodzonym dowódcą. "Nazwiemy cię Kapitanem Ameryką, synu, ponieważ podobnie jak ty, Ameryka będzie miała siłę i wolę, by strzec naszych granic", deklamował w patriotycznym uniesieniu rządowy naukowiec.
© Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved / null
3 Poza kolekcjonerami i maniakami niewiele osób dzisiaj pamięta, że wydawane w czasie wojny komiksy zaludniały dziesiątki innych, nie mniej patriotycznie uosobionych bohaterów. Major Liberty, The Defender, The Patriot – wszyscy z lepszym lub gorszym efektem stawiali czoła nazistowsko-japońskiej nawałnicy. Ba, sam Kapitan był kopią bohatera o pseudonimie Shield, pojawiającego się w komiksach konkurencji. Ale to połączone talenty scenarzysty Joego Simona i rysownika Jacka Kirby’ego uczyniły z herosa prawdziwą ikonę. Przecież odziany w narodową flagę żołnierz najlepiej nadaje się, by symbolizować Amerykę jako samozwańczego żandarma pokoju na świecie, prawda? Prawda, ale nie do końca. Owszem, w latach 40. Kapitan Ameryka stawiał czoła wrogom swojej ojczyzny. Walczył z nazistami i kolaborantami, po wojnie stawiał czoła komunistom i sabotażystom. Wróg był jasno określony i łatwy do zidentyfikowania. Entuzjazm powoli jednak wygasał, zmiany na komiksowym rynku postępowały nieubłaganie, wydawnictwo Timely Comics zakończyło działalność i Kapitan Ameryka w pewnym momencie zniknął. Nie na długo: w latach 60. wystartowało wydawnictwo Marvel, które przejęło prawa do postaci z katalogu Timely, dzięki czemu obok zupełnie nowych bohaterów – Spider-Mana, Fantastycznej Czwórki, Iron Mana i Hulka – na łamy obrazkowych opowieści wrócił Steve Rogers, Kapitan Ameryka. Ten sam, ale jak się miało okazać, nie taki sam.
© Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved / null
4 W nowej narracji Kapitan – zaginiony podczas akcji w czasie wojny – odnalazł się zahibernowany w bloku lodu. Supermoc pozwoliła mu przeżyć, wskrzeszony znów wziął na siebie patriotyczne obowiązki, wkrótce stanął na czele Avengers, nowojorskiej grupy superbohaterów. Ale świat, w którym się obudził, okazał się inny, bardziej skomplikowany, niestabilny, nieprzewidywalny. Najlepszy przyjaciel Steve'a, Bucky, zginął, podobnie jak większość jego znajomych i towarzyszy broni. Kapitan Ameryka miał prawo poczuć się zgorzkniały, zmęczony, zagubiony. A scenarzyści skrupulatnie to wykorzystali. Oczywiście, Steve wciąż przede wszystkim walczył z zastępami wrogów, taka była specyfika popularnych komiksów lat 60., ale jako postać wciąż ewoluował. Miejsca by zabrakło, żeby choć w telegraficznym skrócie przedstawić jego losy – wystarczy wspomnieć, że nawet zginął, zmartwychwstał, potem nadgonił swój metrykalny wiek, stając się wyjątkowo dziarskim 90-latkiem, a wreszcie przekazał obowiązki Kapitana Ameryki jednemu z Avengersów, czarnoskóremu Falconowi.
© Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved / null
5 Kapitan Ameryka przestał symbolizować Stany Zjednoczone jako żandarma światowego porządku. Stał się za to symbolem Ameryki wymarzonej, ale nieistniejącej: otwartej, zbudowanej na równych szansach i możliwościach, jednakowych prawach dla wszystkich obywateli. To musiało ostatecznie doprowadzić do konfliktu, który stał się osią filmowej "Wojny bohaterów", starcia odmiennych wizji świata, społeczeństwa, praw obywatelskich. Można powiedzieć: "To tylko komiks", ale nawet w popularnych opowieściach superbohaterskich odbija się kawałek prawdy o czasach, w których powstawały. Miniseria "Civil War" w oryginale ukazywała się w latach 2006–2007, a dziś jest jeszcze bardziej aktualna niż dziesięć lat temu. Wydawnictwo Marvel postanowiło to wykorzystać: w czerwcu rozpocznie publikację serii "Civil War 2". Wojna o pryncypia nigdy się nie kończy.
© 2015 - Marvel/Disney
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję