"W obronie własnej" dla głodnych męskiego kina [ZDJĘCIA]
1 Anglik od dawna bryluje jako gwiazda kina kopano-strzelanego z pogranicza klasy B, czekając na szansę (ponownego) zaistnienia. Do tego czasu miłośnikom aktora wystarczyć musi "W obronie własnej" z niezłą obsadą i scenariuszem autorstwa nominowanego niegdyś do Oscara za umiejętności pisarskie Sylvestra Stallone'a. A jest to film zdolny zaspokoić chwilowy głód tak zwanego męskiego kina
Monolith Films
2 "W obronie własnej" zaczyna się jak zwykle. Twardziel z problemami szuka wytchnienia na prowincji, gdzie go, a jakże, nie znajduje, za to załazi za skórę lokalnym zakapiorom. Upomni się też o niego przeszłość. I choć ma dość przemocy, nie chce się angażować, musi raz jeszcze zacisnąć piąchy i wybić parę zębów w obronie córki i bajkowego domu na uboczu sennego miasteczka
Monolith Films
3 Statham robi to, co potrafi najlepiej, choć ewidentnie niektóre sceny akcji napisał Stallone pod siebie i jego bardziej elastyczny i trzymający przeciwnika na dystans kolega czuje się momentami przez ciasny kadr przytłoczony
Monolith Films
4 Dzielnie u jego boku szarżuje James Franco, grający tutaj bodaj najciekawszą, bo lekko niejednoznaczną, choć nieco przerysowaną postać, dobrze też zobaczyć rzadko pojawiającą się na ekranach Winonę Ryder
Monolith Films
5 Dzięki charyzmatycznej obsadzie "W obronie własnej" wybija się ponad zwyczajową ostatnimi czasy przeciętność kina akcji kierowanego u nas prosto na płyty
Monolith Films
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję