"The Brutalist" zgodnie z zapowiedzią wszedł na polskie ekrany dziś, 31 stycznia 2025 roku.
Najlepszy film roku
Dzieło Brady'ego Corbeta zgarnęło na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji aż trzy prestiżowe nagrody i przez wielu krytyków zostało okrzyknięte najlepszym filmem roku oraz głównym pretendentem do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Potwierdziło się to pod koniec stycznia, gdy film otrzymał aż 10 nominacji do Oscarów. Wcześniej został nagrodzony trzema Złotymi Globami w najważniejszych kategoriach – dla najlepszego dramatu, najlepszego aktora w dramacie (Adrien Brody) oraz najlepszego reżysera.
Film kultowego studia A24 ma obecnie aż 93 proc. pozytywnych ocen krytyków w serwisie RottenTomatoes, a na Filmwebie - średnią ocen 8.3. "Nikt tak dzisiaj nie robi filmów" - zachwyca się krytyczka filmowa Małgorzata Steciak.
Film trwa aż 215 minut, a na weneckiej imprezie prezentowany był z przerwą w środku seansu.
Nietypowy seans
Okazuje się, że nie tylko w Wenecji. Z uwagi na długość filmu podjęto decyzję, aby również w regularnej dystrybucji seans był w połowie przedzielony 15-minutową przerwą. Ma to pozwolić każdemu widzowi na wyjście z sali w razie potrzeby, a nawet jeśli nie, to przynajmniej na odpoczynek, który zdaniem reżysera pozwoli bardziej zaangażować się w historię. Każda z dwóch części podzielonego filmu trwa ok. 100 minut.
Kontrowersje z AI
Epickie dzieło nie ustrzegło się jednak skandalu. Tuż po tym, gdy film zebrał 10 nominacji do Oscarów, montażysta Dávid Jancsó w wywiadzie dla RedShark News ujawnił, że film powstał przy pomocy sztucznej inteligencji, a także do stworzenia rysunków architektonicznych użytych w epilogu filmu.
Ta druga decyzja była podyktowana ograniczeniami budżetowymi, natomiast pierwsza, jak przyznał w rozmowie z portalem The Hollywood Reporter reżyser Brady Corbet, miała na celu wyłącznie poprawienie autentyczności wymowy aktorów grających w innym języku. Zrobiliśmy to z największym szacunkiem dla rzemiosła aktorskiego – podkreślił twórca.
Mimo tych tłumaczeń wielu branżowych specjalistów jest zdania, że kontrowersyjna praktyka przekreśla szansę faworyzowanego wcześniej Adriena Brody'ego na Oscara. Ujawniona informacja dzieli także kolejnych widzów i krytyków – sceptyczni bywają nawet ci, którzy wcześniej sprzyjali filmowi.
O czym jest film?
Głównym bohaterem epickiego dzieła jest wizjonerski architekt László Toth, który uciekając z powojennej Europy przybywa do Ameryki, aby odbudować swoje życie, swoją pracę i małżeństwo z żoną Erzsébet po tym, jak w czasie wojny został zmuszony do rozstania przez zmieniające się granice i reżimy.
Samotny w obcym, nowym kraju, László osiedla się w Pensylwanii, gdzie bogaty i wybitny przemysłowiec Harrison Lee Van Buren dostrzega jego talent do budowania. Ale władza i dziedzictwo mają swoją cenę...
Kto stoi za filmem?
Główną rolę w filmie gra Adrien Brody i zdaniem wielu recenzentów jest to najlepsza kreacja aktora od czasu oscarowego występu w "Pianiście" Romana Polańskiego z 2002 roku.
Brody'emu partnerują Felicity Jones, Guy Pearce, Joe Alwyn, Raffey Cassidy, Stacy Martin oraz Isaach De Bankholé i Alessandro Nivola.