"Jedynym powodem, dla którego jestem taka, jaka jestem, jest to, jak dorastałam. Jako dziecko widziałam różne dziwne rzeczy. Miałam do czynienia z treściami dla dorosłych w bardzo młodym wieku i czasami prowadziłam życie w świetle fleszy. Ale było także mnóstwo rzeczy naprawdę pięknych, kształcących – podróże, sztuka i artyści. Moje dzieciństwo to jedno i drugie. Było ciemno, ciemno, ciemno i było jasno, jasno, bardzo dużo światła" – powiedziała Dakota Johnson, cytowana przez "The Hollywood Reporter". Urodzona 4 października 1989 r. jako córka aktorów Melanie Griffith (znanej m.in. z "Dzikiej namiętności") i Dona Johnsona (serial "Miami Vice"), wnuczka muzy Alfreda Hitchcocka Tippi Hedren, spędziła dzieciństwo w drodze z jednego planu filmowego na drugi. Nie było jednego momentu, w którym postanowiła, że pójdzie w ślady swoich bliskich. Aktorką czuła się od urodzenia, a jej ulubionymi zajęciami było podpatrywanie rodziców w pracy oraz oglądanie filmów. Zaczęło się od "Mary Poppins", "Czarnoksiężnika z Oz" i "Kevina samego w domu". Z czasem doszła do tego filmowa klasyka.
Pierwszy epizod zagrała jako 10-latka w filmie "Wariatka z Alabamy", wyreżyserowanym przez ówczesnego partnera jej mamy Antonia Banderasa. "Grałam córkę mojej mamy, a moja młodsza siostra Stella Banderas też tam była. To był taki rodzinny romans, ale potraktowałam to bardzo poważnie. Później nie pracowałam do 18. czy 19. roku życia. Gdyby to ode mnie zależało, rzuciłabym szkołę. Ale moi rodzice bardzo chcieli, żebym ją ukończyła, co było ironią, ponieważ pierwsza połowa mojego życia to były ciągłe podróże i praca z korepetytorem" – wspomniała po latach. Ojciec namawiał ją nawet, żeby podjęła studia, ale nie dała się przekonać. Chciała jak najszybciej rozpocząć pracę jako aktorka. Nawet jeśli wiązałoby się to z odcięciem wsparcia finansowego ze strony rodziców.
Szybko na start
Propozycja roli nadeszła bardzo szybko. W 2010 r. zagrała w "The Social Network" Davida Finchera. W kolejnych latach stworzyła drugoplanowe kreacje m.in. w "Jeszcze dłuższych zaręczynach" Nicholasa Stollera, "21 Jump Street" Phila Lorda i Christophera Millera oraz "Anarchii" Michaela Almereydy. Na pierwszym planie po raz pierwszy pojawiła się w 2015 r. w ekranizacji sagi erotycznej E.L. James "Pięćdziesiąt twarzy Greya" o studentce, która wchodzi w dziwną relację erotyczną z miliarderem. Decyzja ta spotkała się z krytyką feministek i "zaowocowała" Złotą Maliną dla najgorszej aktorki. Dziś już Dakota mówi otwarcie, że praca nad trylogią była koszmarem, ponieważ autorka książek chciała mieć ostatnie słowo w każdej kwestii i nie przyjmowała do wiadomości, że niektóre fragmenty nie nadają się do filmu. Mimo wszystko nie żałuje. "Jeśli mogę być rzeczniczką kobiet, która mówi, że mogą robić ze swoimi ciałami, co chcą i nie powinny wstydzić się swoich pragnień, to jestem za" – zaznaczyła w rozmowie z CNN.
Dokonywała wyborów, dzięki którym nie została zaszufladkowana. W 2015 r. Luca Guadagnino obsadził ją w "Nienasyconych" obok Ralpha Fiennesa i Tildy Swinton. Rok później otrzymała nagrodę BAFTA w kategorii największa aktorska nadzieja kina. Z kolei w 2018 r. ponownie zagrała u Guadagnino - tym razem w "Suspirii". "Dostrzegłem w niej dozę tajemniczości i zadziorności, piękną, klasyczną twarz i talent aktorski. Kiedy się spotkaliśmy, od razu uderzyła mnie jej inteligencja, zawadiacki humor. Wszystkie te rzeczy były dokładnie tym, czego szukałem w bohaterce, ale także tym, czego szukam w ludziach, z którymi mogę się zakumplować. Stała się jedną z moich najlepszych przyjaciółek" – opowiadał reżyser w "The Hollywood Reporter". W tym samym wywiadzie przyznał, że uwielbia wybory, których dokonuje Dakota, ponieważ "robi coś bardzo inteligentnego i holistycznego". "Ona nie szuka byle jakiej roli, kropka. Ona szuka wspaniałej roli, która może być jednocześnie częścią wspaniałego projektu, w który można się zaangażować" – stwierdził na łamach "The Hollywood Reporter".
Sama Johnson powtarza, że rozgłos towarzyszący filmowi nie ma dla niej znaczenia. Liczy się scenariusz i to, z kim spotka się na planie. Dlatego w 2019 r. zdecydowała się wystąpić u boku Shii LaBeoufa i Zaca Gottsagena w "Sokole z masłem orzechowym" Tylera Nilsona i Michaela Schwartza, niezależnej produkcji, która zarobiła 22,9 mln dol. Podobnie było w przypadku "Córki" Maggie Gyllenhaal, opartej na książce Eleny Ferrante, która pochłonęła ją od pierwszych stron. To opowieść o 40-latce, która za sprawą przypadkowego spotkania w wakacyjnym kurorcie młodej matki zaczyna analizować, jak macierzyństwo wpłynęło na jej życie. Dakota nie tylko przekonała początkowo sceptyczną wobec niej Gyllenhaal i stworzyła wspaniały duet z grającą rolę główną Olivią Colman, ale także zaprzyjaźniła się z nimi dwiema. Okres zdjęciowy spędzony w Grecji we wrześniu i w październiku 2020 r. wspomina jako niekończącą się zabawę. "Urządzałyśmy sobie imprezy taneczne. Bawiłyśmy się w chowanego. Olivia miała ogromny apartament na samej górze hotelu. Spędzałyśmy w nim każdą noc. Zaczynałyśmy od wina, a kończyło się na graniu w głupie gry. To było szalone, surrealistyczne, piękne i intensywne" – podsumowała w "W Magazine".
Obecnie Dakotę możemy oglądać w wyprodukowanych przez Netfliksa "Perswazjach" Carrie Cracknell, adaptacji powieści Jane Austen z 1817 r. Gra Anne Elliot, "starą pannę", która kilka lat wcześniej za namową rodziny zerwała zaręczyny z kapitanem marynarki Fryderykiem Wentworthem. Mężczyzna nie był wówczas na tyle majętny, by został uznany przez jej bliskich za dobrą partię. Po rozpadzie związku Fryderyk wyrusza na morze i bogaci się, a Anne nie może wymazać z pamięci ukochanego. Pewnego razu losy tej dwójki ponownie się ze sobą przecinają. "Kobiety zawsze były - i z jakiegoś powodu - są na gorszej pozycji w społeczeństwie. Wciąż mierzą się z oczekiwaniami z epoki Regencji – że wyjdą za mąż, urodzą dzieci i zrobią wszystko to, czego chcą od nich inni. Oczywiście, mam przyjaciółki, które nie chcą brać ślubu, ale i tak czują się zestresowane tym, że nie żyją w związku małżeńskim. Presja społeczna się nie zmienia. Tymczasem nie musisz mieć męża ani dzieci, żeby być wartościową osobą" – zwróciła uwagę w rozmowie z brytyjskim Glamour.
Film został zmiażdżony przez krytyków, którzy uznali go za "bladą kopię" netfliksowego hitu "Bridgertonowie", nudną, pozbawioną polotu, na siłę uwspółcześnioną "filmową katastrofę". Co na to Dakota? Podchodzi do tego ze spokojem i z właściwym sobie luzem. Jeśli "Perswazje" staną się przyczynkiem do dyskusji na temat sytuacji kobiet – będzie usatysfakcjonowana. Jeśli nie, trudno. Przed sobą ma już kolejne aktorskie zadanie – tytułową rolę w widowisku Sony Pictures "Madame Web". "Jestem bardzo szczęśliwa, że pracuję. To przywilej, że mogę podróżować w poszukiwaniu ludzkich myśli. Żyjemy w czasach, w których czytamy, że Roe vs Wade (orzeczenie Sądu Najwyższego USA, które w latach 70. zalegalizowało aborcję - PAP) najprawdopodobniej zostanie uchylone. Wszyscy walczą zaciekle, a ludzie potrafią być dla siebie tak okropni. Gdybym nie próbowała przypisywać małym rzeczom wielkiego znaczenia, nie sądzę, że dałabym radę funkcjonować. Pewnie byłabym już w wariatkowie" – przyznała, cytowana przez "Vanity Fair".