W 1959 r., kiedy otrzymał propozycję napisania scenariusza pełnometrażowej fabuły, Polański miał na koncie kilka etiud studenckich - wśród nich "Dwóch ludzi z szafą" - i krótkometrażową pracę dyplomową "Gdy spadają anioły". Marzył, że jego pełnometrażowy debiut będzie przeciwieństwem tej ostatniej. Mój film dyplomowy miał w sobie coś teatralnego, barokowego. Teraz chciałem, żeby mój pierwszy film fabularny był chłodny, intelektualny, wyspekulowany, skonstruowany precyzyjnie, niemal formalistycznie. Miał przypominać klasyczny thriller: małżeństwo zabiera na pokład jachtu pasażera, który następnie znika w tajemniczych okolicznościach. Od samego początku chodziło o pokazanie konfliktowej interakcji między postaciami zamkniętymi w ograniczonej przestrzeni – wspominał w autobiografii "Roman by Polański".
Do prac nad scenariuszem twórca przystąpił razem z Jakubem Goldbergiem i Jerzym Skolimowskim. Efekt finalny pozytywnie ocenił kierownik artystyczny Zespołu Filmowego "Kamera" Jerzy Bossak. Reżyser rozpoczął już przygotowania do zdjęć, gdy dowiedział się, że tekst został odrzucony przez komisję scenariuszową. Jako powód podano "zbyt zachodnie spojrzenie na życie w Polsce". Odrzucili scenariusz, twierdząc, że nie ma wartości społecznej. Oczywiście, nie było w nim też propagandy. Byłem bardzo rozczarowany. Wszyscy wokół mnie także. Wyjechałem do Paryża, gdzie mieszkała moja siostra. Po pewnym czasie dowiedziałem się od kierownika artystycznego zespołu filmowego, że w Polsce wiele się zmieniło. Może wrócisz i powiesz, że pracowałeś nad niektórymi scenami, że poprawiłeś scenariusz, a my ponownie go zaprezentujemy? - zasugerował. Spotkałem się ze Skolimowskim i dokonaliśmy drobnych zmian w kilku scenach, żeby nadać całości społecznego wydźwięku. Wiesz, zwykłe bzdury, ale władza pozytywnie na to spojrzała. Zaakceptowali scenariusz – mówił w wywiadzie dla "The Criterion Collection".
Nóż w wodzie
Choć "Nóż w wodzie" opowiada historię wyłącznie trójki postaci – dziennikarza sportowego, jego atrakcyjnej żony i zaproszonego na pokład ich jachtu młodego autostopowicza, który rozpoczyna rywalizację ze starszym mężczyzną o względy kobiety – dobór obsady okazał się wyzwaniem. Najmniej problemów budził starszy bohater. Ta rola przypadła doświadczonemu już wówczas aktorowi Leonowi Niemczykowi. Autostopowicza początkowo miał zagrać sam Polański, jednak w końcu zrezygnował z tego pomysłu. Dał szansę świeżo upieczonemu absolwentowi łódzkiej Filmówki Zygmuntowi Malanowiczowi, który pasował mu do tej roli pod względem fizycznym. Również Jolanta Umecka, której przypadła rola żony dziennikarza, została obsadzona pod tym kątem. Kiedy latem 1961 r. na Mazurach rozpoczęły się zdjęcia do filmu, okazało się, że każdy z aktorów potrzebuje indywidualnego podejścia.
Jednak to nie jedyna trudność, z jaką musiał się zmierzyć Polański. Jak podkreślił w 2012 r. w rozmowie z PAP krytyk filmowy Andrzej Bukowiecki, skomplikowane były też zdjęcia na wodzie, odbywające się przy zmiennej aurze pogodowej. "Po drugie, w trakcie zdjęć Polański dowiedział się o tragicznej śmierci swojego mistrza i przyjaciela Andrzeja Munka. Po trzecie, podczas zdjęć odeszła od Polańskiego jego pierwsza żona, Barbara Kwiatkowska. Przypomnijmy też, że chłopak grany przez Malanowicza mówi w filmie głosem Polańskiego, bo zdecydowano się na dubbing. Umecką, amatorkę, Polański wypatrzył przed realizacją filmu na basenie. W +Nożu w wodzie+ granej przez Umecką Krystynie głosu użycza Anna Ciepielewska" – przypomniał.
9 marca 1962 r. "Nóż w wodzie" trafił do ograniczonej dystrybucji, ale po dwóch tygodniach został wycofany z kin. Powodem była medialna krytyka i oburzenie ówczesnego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, który uznał bohaterów filmu za "niereprezentatywnych dla ogółu polskiego społeczeństwa". "Członkowie aparatu partyjnego zaczynali się w owym okresie szybko bogacić, a film był również atakiem na uprzywilejowanych. Powodowani zawiścią bądź polityczną nadgorliwością krytycy na ogół pytali, co właściwie chciałem w filmie powiedzieć. +Kosmopolityczny+ charakter mojego życia stanowił wodę na ich młyn. +Polański nie ma dyplomu szkoły filmowej, za to ma międzynarodowe prawo jazdy!+ – donosił jakiś pismak. +Polityka+ opublikowała pozytywny i dobrze napisany tekst, ale dominował ton zaprezentowany przez +Sztandar Młodych+: +I co z tego wynika? Ano nic. Jałowość filmu Polańskiego bierze się stąd, że swoich bohaterów nie konfrontuje ze społeczeństwem+" – pisał reżyser w autobiografii.
Przygnieciony ciężarem krytyki Polański podjął decyzję o wyjeździe z kraju. Kilka miesięcy później "Nóż w wodzie" doceniono Nagrodą Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej (FIPRESCI) na festiwalu w Wenecji. Ale największy sukces miał dopiero nadejść. W 1964 r. obraz został nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Choć ostatecznie statuetka powędrowała do "Osiem i pół" Federica Felliniego, Polański czuł dumę, że jego film walczył z takim przeciwnikiem i zyskał zainteresowanie zachodnich twórców. Reżyser otrzymał nawet propozycję zrealizowania remake’u tytułu z Liz Taylor, Richardem Burtonem i Warrenem Beattym w obsadzie, ale wolał postawić na nowe pomysły. W następnych latach wyreżyserował m.in. "Wstręt" z Catherine Deneuve i "Matnię".
"Nóż w wodzie" do dziś pozostaje jedynym pełnometrażowym filmem Polańskiego zrealizowanym w Polsce.