Jakie produkcje są obecnie rekonstruowane i digitalizowane w FINA?

Robert Kaczmarek: Jeżeli chodzi o rekonstrukcję cyfrową, naszym sztandarowym projektem obecnie jest "Janko Muzykant". Bardzo chcielibyśmy, by został zaprezentowany podczas najbliższego Święta Niemego Kina w Warszawie. Planujemy też kolejną odsłonę projektu nitro – czyli digitalizacji kolekcji filmów przedwojennych oraz rekonstrukcji cyfrowej wybranych produkcji. Naszym celem będzie też zrobienie skanów filmów powojennych, by uniknąć konieczności wypożyczania archiwalnych taśm, a tym samym narażania ich na uszkodzenie czy zniszczenie. Natomiast muszę zaznaczyć, że nie ingeruję w dobór filmów. Takie zadanie leży w gestii pionu zbiorów, fachowców. Czasem po prostu trzeba ratować zagrożony materiał filmowy, który wymaga podjęcia błyskawicznego działania, bo może się on rozpaść.

Reklama

Digitalizacja stanowi bardzo ważny obszar działań FINA. Jako pracownicy przyszliśmy tutaj w dobie rewolucji technologicznej, kiedy zmieniają się parametry digitalizowania materiałów. Nie chcę wchodzić w niuanse technologicznie, więc powiem tylko, że przygotowujemy się, żeby sprostać tym potrzebom. Kupiliśmy nowe macierze, tworzymy systemy operacyjne do digitalizacji filmów. FINA, która powstała z połączenia Filmoteki Narodowej i Narodowego Instytutu Audiowizualnego, nie jest wyłącznie miejscem, gdzie gromadzi się stare filmy, dba o nie i je archiwizuje. My je również upubliczniamy poprzez platformę Ninateka. Chcielibyśmy docierać do widzów z tym, co atrakcyjne. Niekoniecznie w sensie komercyjnym, ale intelektualnym, artystycznym, kulturowym. To szczególnie istotne w momencie, gdy zmienia się model dystrybucji i konsumpcji kina. Już dziś odczuwamy dominację wielkich platform streamingowych. A one dążą do monopolu, bo takie jest wilcze prawo przedsiębiorcy. Cała odpowiedzialność związana z tym, żeby polski dorobek filmowy nie przepadł, będzie spoczywać na nas.

Prace digitalizacyjne prowadzą również m.in. PISF i WFDiF. We wrześniu razem z SFP zaprezentowali nową platformę streamingową 35mm.online, która w zamyśle ma stać się "najpełniejszą kolekcją polskiego kina on-line". Jak ma się do tego działalność FINA?

Reklama

Sądzę, że dobrze się uzupełniamy. My również próbujemy unowocześnić nasz hardware, aby móc realizować obowiązek dbania o polską kulturę. Platforma 35mm będzie bardziej komercyjna. Podobnie jest z kinem. Nie może istnieć wyłącznie kino artystyczne albo komercyjne. To kwestia proporcji, bo jeden widz szuka takich filmów, a drugi zupełnie innych. Jeżeli chodzi o PISF, program "Polska Cyfrowa" już się kończy, a Instytut zajmuje się przede wszystkim wspieraniem produkcji filmowej. Oczywiście, ma też programy dotyczące chociażby promocji polskiego filmu za granicą czy upowszechniania kultury filmowej. My z kolei prowadzimy Akademię Polskiego Filmu i Olimpiadę Wiedzy o Filmie i Komunikacji Społecznej, które przejęliśmy od PISF.

Ile udało się już osiągnąć w kwestii digitalizacji zasobów filmowych, a ile wciąż pozostaje do zrobienia?

Byłem zaskoczony, gdy po rozpoczęciu pracy w Filmotece dowiedziałem się, że dotychczas zdigitalizowano i zrekonstruowano zaledwie ok. 2 proc. filmów. Kłopot polega na tym, że od pięciu lat trwa inwentaryzacja zbiorów, więc wszystko to są jedynie szacunki. Po zintensyfikowaniu prac komisji inwentaryzacyjnej okazało się jednak, że prace mogą przebiegać dużo szybciej, i wkrótce się zakończą.

Reklama

Te zbiory przez lata były zaniedbywane. Ale zwłaszcza w ostatnich kilku latach magazynów nie poddawano koniecznym remontom, przez co są zapleśniałe i zagrzybiałe. Nie informowano ministra o realnym stanie tych budynków, a za środki, które ministerstwo przeznaczało na przechowywanie zbiorów, wynajmowano prywatne lokale, w które dodatkowo inwestowano. Na przykład za blisko pół miliona kupiono elektryczne regały "pod wymiar" do lokalu, gdzie umowa na wynajem miała wygasnąć w ciągu niespełna roku. Podpisywano też niekorzystne umowy na wynajem, niegwarantujące bezpieczeństwa zbiorów, a mowa o tych najcenniejszych - negatywach, które są przecież ważnym dziedzictwem narodowym.

Myślę, że zdążyliśmy w ostatnim momencie, by zapobiec nieodwracalnym skutkom, które mogły dotknąć majątek tej zasłużonej instytucji - mówię tu o Filmotece Narodowej. Mam nadzieję, że dzięki bardzo korzystnym decyzjom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego już niebawem rozpoczniemy budowę nowego archiwum. Ponoć przez 50 lat to było niewykonalne. Obok obecnej siedziby FINA był budynek, który wyburzono. My go odbudujemy w formie archiwum. Nie wiem, dlaczego nikt do tej pory nie wpadł na taki pomysł. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie będziemy robić adaptacji jakiegoś budynku, tylko w najnowocześniejszych standardach zbudujemy miejsce przechowywania materiałów światłoczułych i zeskanowanych cyfrowo. Mam nadzieję, że powstanie duże, nowoczesne centrum audiowizualne, które będzie dystrybuowało dorobek polskich filmowców do internetu i na inne nośniki.

Kiedy mogłoby powstać archiwum?

Chciałbym, żeby zajęło to do trzech lat. Wiem, że nie jest to nierealne, bo teraz archiwa – co prawda przeznaczone bardziej dla zbiorów papierowych – powstają nawet w krótszym terminie. My jesteśmy na etapie wstępnym, ale mamy pełną przychylność ministerstwa. Sprawdziliśmy już wszelkie uzgodnienia, pozwolenia. Rozmawiamy z architektami i przygotowujemy się do ogłoszenia konkursów. Jeżeli nie ma kłopotów własnościowych, to naprawdę można taką inicjatywę zrealizować sprawnie. Wręcz musimy to robić szybko dla dobra zbiorów. Obecnie one znajdują się w miejscach tymczasowego pobytu, a nie można przewozić ich wiele razy. Musimy oczyszczać zagrzybione puszki. Cześć zwojów taśmy znajdujących się w puszkach może być zagrożona, bo nie była przechowywana w odpowiedniej temperaturze i wilgotności. Ale nie należy otwierać ich w nieprzystosowanych miejscach, bo to tylko może przyczynić się do zniszczenia tych materiałów.

Czy ma pan wystarczająco liczny zespół, aby bez trudności realizować wspomniane przedsięwzięcia? Pytam w kontekście ostatnich publikacji medialnych o zwolnieniach i masowych odejściach z FINA. "Gazeta Wyborcza", powołując się na związki zawodowe, pisała, że od marca spośród 220 pracowników FINA zostało zwolnionych lub z własnej woli zrezygnowało z pracy blisko 60 osób.

Tak, mam zespół. Poza dwoma osobami, zwolnionymi dyscyplinarnie za poważne naruszenie obowiązków służbowych, nikomu nie wypowiedziałem umowy. Prawdą jest, że prawie 60 osób odeszło, ale wystarczająco dużo pracowników zostało i są wśród nich znakomici fachowcy od dziesiątków lat pracujący przy zbiorach filmowych. Dodatkowo systematycznie ogłaszamy nabory na wakujące stanowiska i jest duży odzew, zwłaszcza wśród młodych ludzi, co bardzo cieszy w kontekście możliwości przekazywania im wiedzy, umiejętności i specyfiki pracy np. przy konserwacji taśmy filmowej przez doświadczonych, wieloletnich pracowników.

W czerwcu br. zespół FINA został uhonorowany prestiżową nagrodą FOCAL International za digitalizację i restaurację "Ostatniego etapu" Wandy Jakubowskiej, która została wykonana w 2019 r. we współpracy z ówczesnym Studiem Filmowym TOR.

Tak, doceniam to. Z rekonstrukcją filmów jest trochę tak jak z konserwacją obrazów. Chodzi o odbudowanie stanu wyjściowego, a nawet poprawienie jego jakości. W tym roku na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni pokazywaliśmy film niemy "Szlakiem hańby" z muzyką na żywo. On był już częściowo poddany wstępnym zabiegom rekonstrukcyjnym, ale można było zobaczyć, jak wyglądałaby projekcja, gdyby tej rekonstrukcji nie było. Ten film oglądałoby się jak starą, matową, nieostrą fotografię. Dzięki rekonstrukcji mamy w pełni ostry obraz, gdzie czerń jest czernią, a biel – bielą. Sądzę, że tutaj sprawdza się najstarsza zasada obowiązująca w sztuce. A mianowicie, mistrzowie mają swoich uczniów i ci uczniowie uczą się od mistrzów. Jeżeli tylko mają predyspozycje i pewien background zawodowy, to świetnie. Mój zespół w większości składa się z osób po studiach humanistycznych. Jestem otwarty na wszystkich, którzy chcą wykonywać ten zawód. Wymagam jednak dyscypliny - w dobrym rozumieniu tego słowa. Jedna osoba nie może zajmować się stoma zadaniami jednocześnie albo zostawiać jedno, aby zająć się innym. Chcę, żeby projekty były kończone, a terminy – dotrzymywane.

Wracając jeszcze na chwilę do publikacji medialnych, pisano również o chaosie, który rzekomo spowodowałem, wstrzymując przetargi. A było tak, że powołany przeze mnie nowy zespół specjalistów ds. przetargu uznał, że przygotowany wcześniej opis przedmiotu zamówienia jest zbyt wąski. Mógłby przez to dawać przewagę firmom, które od kilku lat niezmiennie dostarczały dla FINA sprzęt i oprogramowanie, ograniczając jednocześnie możliwości przystąpienia do przetargu innym, konkurencyjnym firmom. Zmieniliśmy więc ten opis, co natychmiast poskutkowało donosami do ministerstwa, posłanek z sejmowej komisji kultury i do "Gazety Wyborczej".

Otóż ten "chaos" zaowocował tym, że rozstrzygnięto przetarg na macierze, a firma, która wygrała – po raz pierwszy w FINA – dała upust rzędu pół miliona zł, tak że można było szybko przeprowadzić kolejny przetarg na dodatkową macierz. Po rozstrzygnięciu wszystkich przetargów podpisano umowy na macierze za kilka mln zł, które są już montowane w Filmotece Narodowej. Pracownicy uczestniczą w szkoleniach i zaraz będą mogli umieszczać na nich materiały. A jeszcze w sierpniu twórcy od rekonstrukcji zgłaszali mi kłopot, że nie mają przestrzeni dyskowej, na której mogliby zapisywać zrekonstruowane materiały. Tak to wyglądało.

Poza modernizacją infrastruktury, ochroną i rekonstrukcją materiałów jakie są plany FINA na najbliższe miesiące?

Chcielibyśmy odbudować i wzmocnić portal ninateka.pl. W wyniku chybionych decyzji osób, które już nie pracują w FINA, ten portal, który w trakcie pandemii w ubiegłym roku mógł się pochwalić ok. milionem użytkowników, 1 kwietnia właściwie mógł już nie istnieć. I znowu zjawiliśmy się w ostatnim momencie. W marcu, gdy media rozpisywały się o odwołaniu skromnego przeglądu filmowego na Ninatece, my toczyliśmy zaciętą walkę, żeby ten portal nie został wyłączony. Bo jedna umowa wygasała, a następna, wadliwie skonstruowana i obarczona poważnym błędem ludzkim, nie umożliwiała funkcjonowania serwisu. Co gorsza - podjęto działania, które mogły pozbawić Filmotekę własności tego portalu. Powołany specjalnie zespół pracował intensywnie przez ostatnie tygodnie marca i udało się. 1 kwietnia odbiorcy mogli zobaczyć nowy layout i ponarzekać, że nie wszystko działa. A my cieszyliśmy się z ocalenia Ninateki.

Chcielibyśmy, żeby ten portal był "bramą wjazdową" Filmoteki, integrował jej różnorodne działania i stał się ważnym miejscem debaty na temat polskiej kultury. Tworzymy zespół, który będzie rejestrował koncerty, spektakle teatralne, notacje - w tym celu nawiązaliśmy już kontakty z kilkoma instytucjami kultury. Wiele miejsca poświęcimy także filmom dokumentalnym. Równolegle z pracami nad restauracją kolekcji filmów przedwojennych rozpoczęliśmy w Filmotece cykl debat poświęconych kulturze przedwojnia pt. "Po co nam II RP?". We współpracy z Janem Emilem Młynarskim co miesiąc na portalu ninateka.pl i w kinie Iluzjon odbywają się pokazy filmów i koncerty poświęcone kulturze międzywojnia - tzw. Retroteki.

Oprócz tego chcemy upowszechnić to, co robiono tutaj już wcześniej. Mam na myśli m.in. Święto Niemego Kina. Ono dotychczas było głównie lokalną zabawą dla mieszkańców Mokotowa. Już podczas tegorocznej odsłony wprowadziliśmy streaming, który cieszył się dużą popularnością, także wśród pasjonatów niemego kina za granicą. Współpracujemy ze świetnymi muzykami, także jazzowymi. Zapraszamy filmy z obszaru międzynarodowego. Szkoda, żeby efekty wysiłku i staranności tylu osób były oglądane w tak wąskim gronie. A przede wszystkim zależy mi, żeby sygnowanie projektów podpisem Filmoteka Narodowa naprawdę coś znaczyło. Nie chcę, żebyśmy byli osiedlowym domem kultury. Z całym szacunkiem dla ludzi, którzy upowszechniają kulturę w tych instytucjach. My zostaliśmy powołani w innym celu i będziemy starali się z tego wywiązać.

Robert Kaczmarek (ur. 1958) jest reżyserem, producentem filmowym, scenarzystą, absolwentem Instytutu Socjologii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Wyreżyserował m.in. dokumenty "Paszporty Paragwaju" (2018), "Niosła go Polska" (2013), "Towarzysz generał" (razem z Grzegorzem Braunem, 2009) i "Czas Komedy" (razem z Mariuszem Kalinowskim, 1994).

W 2014 r. podczas VI Festiwalu Filmów Dokumentalnych "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" w Gdyni otrzymał Nagrodę Specjalną "Platynowy Opornik" za całokształt twórczości. Z kolei w 2019 r. został laureatem dorocznej nagrody ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego w kategorii film. Od stycznia br. jest przewodniczącym Rady PISF. W marcu br., kiedy szef MKiDN odwołał ze stanowiska dyrektora FINA Dariusza Wieromiejczyka, został p.o. dyrektora FINA.