Informację o nagrodzie przekazał PAP producent filmu - Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. Jak czytamy w komunikacie, "autor zdjęć został nagrodzony za +zdolność ożywienia kafkowskiej rzeczywistości, oszukiwania widza, że jest w stanie uciec od koszmarów własnego umysłu+". "Mistrzowska praca nad filmem pełnym metafor i wizji, które łączą sny i koszmary - filmem, który dzięki swojej fotografii wywołuje dziwne, ale silne i skrajne emocje" - podali krytycy w uzasadnieniu.
Jak podkreślił p.o. dyrektora WFDiF Maciej Stanecki, krytycy docenili to, co od samego początku producenci uważali za wielką siłę filmu. "Spójna warstwa wizualna operatora Erica Koretza została zauważona i wyróżniona spośród wielu filmów, jakie w Wenecji były pokazywane. To nasz ogromny sukces" - podkreślił, cytowany w komunikacie.
Pokazany poza konkursem na trwającym w Wenecji 77. festiwalu filmowym "Mosquito State" jest opowieścią o Richardzie Boca, aspołecznym analityku danych z Wall Street, mieszkającym w przeszklonym penthousie z widokiem na Central Park. Pewnego dnia w jego mieszkaniu zaczynają rozmnażać się komary. Także w pracy dochodzi do dziwnych zdarzeń. Richard obserwuje modele komputerowe, które zaczynają zachowywać się w sposób niecodzienny. Kryzys wisi w powietrzu. W filmie występują m.in. Beau Knapp, Charlotte Vega, Jack Kesy oraz Olivier Martinez. Za scenariusz - obok Filipa Jana Rymszy - odpowiada Mario Zermeno.
W rozmowie z PAP po światowej premierze filmu Rymsza podkreślał, że obraz jest alegorią kryzysu finansowego z 2007 r. "To był bardzo ciekawy rok. Właśnie przeprowadziłem się do Los Angeles. Każdy tydzień niósł za sobą nowe, istotne wydarzenie. Kiedy pisałem scenariusz, tzn. od 2015 do 2017 roku, spojrzałem na tamten okres z dystansem. Świat niesamowicie się zmienił. Miałem poczucie, że niektóre rzeczy dobiegły końca. Wracając jeszcze do komara, stwierdziłem, że osoba, która się z nim zaprzyjaźni, musi być bardzo specyficzna, samotna, aspołeczna i obsesyjna, ale obsesja sama w sobie nie wydawała mi się na tyle interesująca. Chciałem, żeby ta osoba po swojemu to wykorzystywała, żeby to jej służyło" - opowiadał.
Dodał, że "Mosquito State" to historia, która zmusza do myślenia. "Najbardziej podoba mi się sztuka tego typu. To jest film trudny, który zawiera tyle warstw, że trzeba dać coś z siebie, tę jedną kroplę krwi, zaangażować myśli, żeby dojść do określonych wniosków. Dla mnie to był eksperyment. Chciałem zrobić film głęboki, ale jednocześnie otwarty" – wyjaśnił Rymsza.