Jego zdaniem koronawirus bardzo mocno odbije się na branży filmowej. - Już w ten weekend było 33 proc. mniej publiczności w ogóle na polskich filmach. Miesiąc temu 750 tys. ludzi a w ten weekend 500 tys. ludzi – analizuje Komasa. Reżyser podkreśla, że oglądanie filmów czy chodzenie do kina to jest doświadczenie wspólnotowe, które ma łączyć ludzi, „a w dobie koronawirusa lepiej się nie łączyć”. Pytany o stres, odpowiada, że największy jest przed premierą filmu i przed premierą na festiwalu. - A jak to już idzie do kin, to jest to takie wypuszczenie dziecka do szkoły, niech sobie radzi. Dziecko jest w szkole, jakoś sobie radzi chociaż coraz mniej uczniów w klasie – komentuje.

Reklama

Pytany przez Beatę Lubecką o to, dlaczego nakręcił filmSala samobójców. Hejter”, Jan Komasa odpowiada: - Bo się trochę bałem. - Mam dużą rodzinę i widzę, jak czasy, w których żyjemy, odbijają się na naszej rodzinie. Zawsze rosłem w przekonaniu, że dzięki dużej rodzinie jestem bezpieczny. A teraz nagle pojawiło się zagrożenie, że może wcale ci ludzie nie są moją rodziną, tylko są jacyś obcy…? Może nie znajdziemy ze sobą już wspólnego języka? – tłumaczy gość Radia ZET. Podkreśla, że towarzyszył mu również strach przed byciem samemu. - Myślę, że wiele osób to odczuwa. Zaczęliśmy organizować się w bańki. Bańka powoduje, że w zasadzie po posiłku już można kogo poznać, na kogo głosował – uważa reżyser. Dodaje, że to właśnie z nastrojów społecznych czerpał to, co znalazło się w jego nowym filmie.

Wybory prezydenckie? - Zawsze głosuję w wyborach. Moja córka – ma teraz 19 lat – też głosuje. Podchodzimy do tego dyskretnie acz obywatelsko – mówi Jan Komasa. Dopytywany o to, czy w Pałacu Prezydenckim powinna nastąpić zmiana, gość Radia ZET odpowiada: - Jestem zawsze za zmianami na lepsze.