Zdaniem redaktora naczelnego tygodnika "Idziemy" ks. Henryka Zielińskiego, film jest "bardzo ideologiczny". - Tam, gdzie ideologia zaczyna dominować nad sztuką, tam cierpi sztuka - ocenił. - Reżyser nie ukrywa, że chce "przyłożyć" nie tylko duchowieństwu, ale również innym grupom społecznym, m.in. narodowcom i "Solidarności". Generalnie tym wszystkim, którzy kojarzą się z wiarą i patriotyzmem, bo zgodnie z koncepcją społeczeństwa otwartego, cały system wartości, który określa tożsamość człowieka, jest nie do przyjęcia. Ten film uderza w to wszystko, co stanowi o polskiej tożsamości - podkreślił.
Jak wyjaśnił duchowny, film wpisuje się w "falę eksponowania grzechów Kościoła, która przetacza się obecnie przez świat". - W realizowanej koncepcji tzw. społeczeństwa otwartego, nie do przyjęcia jest istnienie jakichkolwiek autorytetów, przywódców duchowych. Pisał o tym w swoich publikacjach m.in. George Soros, który ma bardzo duży wpływ na toczący się obecnie spór cywilizacyjny - ocenił.
Według ks. Zielińskiego, w Polsce przełomowym momentem w tym sporze był czerwiec 1989 r. - Oglądając ten film, miałem wrażenie, że jest on również rodzajem odreagowania pewnych środowisk, które uważają, że transformacja ustrojowa w Polsce była za mało lewicowa - stwierdził. Przytoczył wypowiedź redaktora naczelnego tygodnika "NIE" Jerzego Urbana, który po premierze "Kleru" w warszawskich Złotych Tarasach stwierdził, że dostrzega w filmie "kawał swojej roboty". - Jestem wdzięczny panu redaktorowi za szczerość. To, że redaktor Urban czuje się "ojcem chrzestnym" tego filmu, to ważne światło, które pozwala potencjalnym widzom zidentyfikować, o co w tym filmie chodzi - podkreślił.
Ks. Zieliński podobnie ocenił fakt, że w filmie pojawia się filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Jan Hartman. - Jest to znany współpracownik Janusza Palikota, a także wielu innych antyklerykalnych organizacji. Właśnie to, że z filmem identyfikują się takie postaci jak Jan Hartman czy Jerzy Urban, to właściwy kontekst, w którym powinniśmy ten film odczytywać - stwierdził.
Duchowny przyznał, że są w Kościele księża, którzy popełniają przedstawione przez Smarzowskiego grzechy, jednak - jak stwierdził ks. Zieliński - "nie są one aż tak masowe i dominujące". - Moim zdaniem, ten film przeszkadza Kościołowi w oczyszczeniu się z rzeczywistych grzechów - m.in. pedofilii czy działania loby homoseksualnego - ocenił. Jak podkreślił, w tej chwili księża, którzy wcześniej zaangażowali się w oczyszczenie Kościoła, są zmuszeni do stawania w obronie duchowieństwa, które "jako całość zostało niesprawiedliwie zaatakowane".
Dodał, że nie wierzy, iż film może odwieść od Kościoła ludzi rzeczywiście wierzących. - Być może stanie się pretekstem do odejścia dla tych, którzy swój związek z Kościołem traktują w sposób "folklorystyczny". Może też być instrumentem do ataków ze strony środowisk antyklerykalnych - powiedział. W opinii ks. Zielińskiego, jedna ze scen "Kleru" uderza w hasło, które przyświecało ks. Jerzemu Popiełuszce: "Zło dobrem zwyciężaj". - To hasło w ustach karykaturalnej postaci abp. Mordowicza jest jawnym szyderstwem z dewizy kapelana "Solidarności" - stwierdził.
Jak zaznaczył ks. Zieliński, wzywanie do bojkotu filmu działa przeciwskutecznie i powoduje wzrost zainteresowania nim. Jednak - podkreślił duchowny - prywatni właściciele mają prawo odmówić wyświetlania go w swoich kinach. Przypomniał, że właściciele jednej z sieci kin odmówili wyświetlania "Cristiady" - opartego na faktach filmu o wybuchu i przebiegu walk toczonych w Meksyku w latach 1926–1929 pomiędzy katolikami a rządem meksykańskim, wprowadzającym w życie antyklerykalne ustawy konstytucji z 1917 r.