24 marca do polskich kin wchodzi film "Azyl" opowiadający historię polskiego małżeństwa Jana i Antoniny Żabińskich, którzy w czasie II wojny światowej w swojej willi w warszawskim zoo ukrywali i uratowali blisko 300 Żydów. Za swoją działalność zostali odznaczeni medalem "Sprawiedliwy wśród narodów świata".
"To, co zrobili Żabińscy, było niezwykłe, ale zrobili to z jednego, prostego powodu - to była jedyna właściwa rzecz, którą trzeba było zrobić" - powiedziała podczas konferencji prasowej pochodząca z Nowej Zelandii reżyserka filmu Niki Caro.
"Jestem niezwykle poruszona, zmotywowana oraz zainspirowana ich zachowaniem. Mam nadzieję, że nigdy nie będziemy postawieni w ich sytuacji. Zdarza się jednak, że jesteśmy i wtedy musimy stanąć na wysokości zadania i stać się najlepszymi wersjami samych siebie i to jest niezwykle ważne przesłanie wynikające dla nas z tego filmu" - podkreśliła.
Reżyserka zaznaczyła, że przyjazd do Warszawy, pójście do zoo, porozmawianie z córką Żabińskich - Teresą Żabińską-Zawadzki, było dla niej niezwykle ważne. "Jestem szczęśliwa, że mogłam przywieźć tę historię do jej domu, ponieważ jest dla was" - podkreśliła.
Caro wyjaśniła także powody, dla których film nie był kręcony w Polsce. "Z wielką chęcią zrobiłabym ten film w Polsce, ale niestety Warszawa z 1939 roku nie istnieje. Musieliśmy znaleźć miejsce, które odzwierciedlałoby kosmopolityzm Warszawy, nazywanej Paryżem Północy, i znaleźliśmy czeską Pragę, która była idealnym miejscem na zdjęcia" - przekonywała reżyserka.
Jessica Chastain (filmowa Antonina Żabińska) powiedziała, że Żabińscy "nie tylko ratowali ludzi, ale także dawali nadzieję w czasach, które były mroczne". Podkreśliła, że chciałaby przeżyć swoje życie tak jak oni. "Jestem bardzo dumna oraz zaszczycona, że mogłam wziąć udział w produkcji, która opowiada ich historię" - dodała.
Johan Heldenbergh, który w "Azylu" wciela się w rolę dyrektora warszawskiego zoo, zwrócił uwagę, że większość historii o II wojnie światowej, dziejących się w Polsce, jest "bardzo mroczna i nie ukazuje losów zwykłych ludzi".
"To, co zrobili Żabińscy odbyło się przy udziale polskiego ruchu oporu oraz wielkiej liczbie ludzi, którzy im pomagali" - podkreślił. W jego ocenie film "rzuca nowe światło na polski ruch oporu i ludzi żyjących w Polsce". "Nie chodzi o Jana Żabińskiego, nie chodzi o Antoninę Żabińską, teraz mamy film o nadziei z Polski" - zauważył.
Heldenbergh powiedział, że w trakcie pobytu w Polsce, odwiedził willę Żabińskich w warszawskim zoo. Jak mówił, cały czas pojawiało się w jego głowie pytanie: "jak zachowałby się na ich miejscu, jak by postąpił". "Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na to pytanie, jednocześnie nie mogę wyjść z podziwu dla tego, co zrobili" - przyznał.
Największym wyzwaniem dla Heldenberga w trakcie kręcenia filmu było "zapomnienie o historii i o tym, co wie na temat Holokaustu". "Oni przecież nie wiedzieli co ich czeka, co się stanie" - zaznaczy aktor.
Jan Żabiński (1897-1974), przyrodnik i popularyzator wiedzy o zwierzętach, już w latach 30. ub. wieku uważał, że najważniejszym zadaniem ogrodów zoologicznych jest zachowanie zagrożonych wymarciem gatunków. Przed wojną warszawskie zoo uchodziło za jedno z lepiej zorganizowanych w Europie. Tu przyszedł na świat 12. słoń urodzony w niewoli - słoniczka nazwana Tuzinką, po raz pierwszy udało się rozmnożyć w niewoli likaony i konie Przewalskiego, tutaj też powstały plany odtworzenia polskiej populacji żubrów.
W opiece nad zwierzętami Żabińskiemu pomagała żona - Antonina. Wiele razy udało jej się odchować młode osierocone czy odrzucone przez matkę. Swych podopiecznych trzymała najczęściej w domu - razem z synkiem Żabińskich, Rysiem, wychowywała się m.in. mała hiena, dwie oswojone rysiczki, borsuk i wiele innych zwierzaków. Na prawach domownika była też szympansica Lusia.
Podczas powstania warszawskiego Jan Żabiński dowodził plutonem, został ranny i trafił do oflagu, a to, co pozostało z przedwojennego zoo, zostało niemal zrównane z ziemią. W pierwszych latach po wojnie Żabińscy zaangażowali się w odbudowę zoo, ale w 1951 r. Jan został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska dyrektora. W latach 1952–54 wykładał w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Warszawie, pisał książki o życiu zwierząt, wygłaszał pogadanki w Polskim Radio. Od 1947 r. był członkiem Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Popularyzował akcję przywracania żubra przyrodzie, od 1947 r. redagował "Księgi Rodowodowe Żubrów". W 1965 r. Jan i Antonina odznaczeni zostali medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata".