"Dobry dinozaur" jest jak młodszy brat "Króla lwa" doprawiony odrobiną magii. Główny bohater Arlo, jak kiedyś Simba, traci w dramatycznych okolicznościach ojca i rzucony (dosłownie) daleko od domu, musi pokonać własne lęki i słabości. Może liczyć tylko na siebie oraz małego jaskiniowca. Na dodatek za chodzące na czterech kończynach ludzkie dziecko będzie zmuszony wziąć odpowiedzialność. I dorosnąć.
Disneyowska animacja wychowuje, ale nie robi tego nachalnie. To wciąż opowieść o wchodzeniu w dorosłe życie, bezinteresownej przyjaźni ponad podziałami, tolerancji dla innych oraz pokonywaniu własnych lęków. Bo Arlo, niezgrabny i strachliwy, nie nadąża za starszym rodzeństwem i panicznie boi się nawet kur z własnej hodowli. Wszystkie te mądre przesłania zostały jednak podane młodym widzom z wyczuciem. Co ciekawe, "Dobry dinozaur" to typowa opowieść o chłopcu i jego psie. Tyle że role zostały odwrócone. Bardziej "ludzki", inteligentniejszy i pełen uczuć jest Arlo. Mały człowiek zaś zachowuje się jak psiak.
"Dobry dinozaur" to wreszcie produkcja skierowana do młodszych widzów. I słusznie, bo filmy dla małych dzieci na ekranach nie goszczą często (a udanych jest jeszcze mniej). Starsi podczas seansu też nudzić się nie będą, bawiąc się nie tylko w odnajdywanie nawiązań do klasyków kina, ale i samą historią niedobranej pary przyjaciół. Tym bardziej, że bajka zachwyca pięknie wykreowanym, wizualnie dopracowanym w każdym szczególe prehistorycznym światem, w którym Arlo i Bąbla spotykają fantastyczne, choć czasem niebezpieczne przygody.