11 sierpnia o godz. 11.55 dyspozytorzy ratownictwa okręgu Marin otrzymali wezwanie do nieprzytomnego mężczyzny w jego domu w Tiburon. Na miejscu pojawili się zarówno policjanci, jak strażacy. Mężczyzna, uznany za zmarłego o godz. 12.02 został zidentyfikowany jako Robin McLaurin Williams, 63 lata - głosi suchy komunikat lokalnej policji okręgu Marin w Kalifornii.

Reklama

Smutną wiadomość potwierdziła żona aktora. Tego ranka straciłam ukochanego męża i najlepszego przyjaciela, podczas gdy świat stracił jednego z najbardziej ukochanych artystów. Jestem całkowicie załamana - oświadczyła Susan Schneider, informuje brytyjski "The Guardian".

Eksperci z biura koronera okręgu Marin wyjaśnili, że sprawę traktują jako samobójstwo. Dokładne przyczyny śmierci aktora będą znane po przeprowadzeniu sekcji. Jego agentka, jak podaje CNN, twierdzi, że Williams cierpiał ostatnio na depresję.

Na wieść o śmierci Robina Williamsa Barack Obama podkreślił, że słynny aktor oferował swój nieprzeciętny talent za darmo tym, którzy go najbardziej potrzebowali - od żołnierzy służących za granicą po ludzi marginalizowanych, mieszkających na ulicach. Prezydent USA przekazał kondolencje rodzinie zmarłego artysty.

Robin Williams zyskał ogromną popularność rolami w takich filmach jak: "Stowarzyszenie umarłych poetów", "Przebudzenia" czy "Good Morning, Vietnam". Otrzymał za nie nominacje do Oscara w kategorii "najlepszy aktor". Statuetkę dostał jednak za rolę drugoplanową - w filmie "Buntownik z wyboru".

Williams kojarzony jest także jako aktor grający w komediach i filmach przygodowych - wśród blisko 60 ról w pamięć zapadły między innymi jego kreacje z filmów "Pani Doubtfire", "Jakub kłamca", "Jumanji", "Fisher king" czy "Hook". Próbował sił także jako reżyser i producent. Ważnym etapem jego życia zawodowego był stand-up, czyli występy w charakterze komika przed publicznością. W 1997 roku magazyn "Entertainment Weekly" wybrał go najzabawniejszym człowiekiem na Ziemi.