- Irańska kobieta jest symbolem czystości i niewinności - oświadczył wiceminister kultury Iranu, Hossein Noushabadi. - Niestosowna obecność Leili Hatami na festiwalu filmowym nie jest zgodna z naszymi przekonaniami religijnymi. Zdaniem teherańskich władz zachowanie aktorki tworzy "zły wizerunek irańskich kobiet w oczach świata". Zgodnie z zasadami obowiązującego w Iranie szariatu, kobieta nie może mieć żadnego fizycznego kontaktu z mężczyzną spoza rodziny.
Leila Hatami w Cannes zasiada w jury festiwalu przyznającym Złotą Palmę i jest najbardziej znaną irańską aktorką na świecie. Międzynarodowy sukces przyniosła jej kreacja w nagrodzonym Oscarem filmie "Rozstanie" Asghara Farhadiego. Hatami została zań uhonorowana Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie w 2011 roku.
81-letni Gilles Jacob - nazywany "Monsieur Cinema" lub "Obywatelem Cannes" - od 30 lat organizuje bowiem najbardziej prestiżowy europejski festiwal filmowy.
Komentarze(8)
Pokaż:
Nie wiem, na ile prawdziwe i dokładne są informacje o oburzeniu w Iranie. Perskiego nie znam. Propagandę antyislamską – i owszem, jak każdy znas, całkiem dobrze. Zwykła znajomość gier politycznych każe np. przenalizować, jaki jest faktyczny wpływ i znaczenie tego ministra w Iranie. Może nikły (co wydaje się dość prawdopodobne). Może chciał się przypodobać władzy jako "prawomyślny"? Kręki rządzące w Iranie są bardzo zróżnicowane, i nie są – jak chce propaganda amerykańska – monolitem ludożerców spod znaku szariatu.
Logik popełnia błąd w swoim porównaniu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wymaga, by obcokrajowcy przestrzegali polskich obyczajów poza Polską. W Polsce – i owszem, tak. Porównanie jest więc zupełnie chybione.
I dalej: "skoro żyje się w danej kulturze, to niech się jej trzyma." I to jest też logicznie sprzeczne z poprzednią tezą. W jej myśl "angole" przyjeżdżający do Polski mogliby – jak to zresztą czynią – szczać w otwartych miejscach publicznych, drzeć się przez całą noc, bo... taka jest kultura, w której żyją. (Tak, tak, są rejony Londynu, gdzie takie zachowanie jest normą).
A wg mnie sprawa wygląda tak, że ów minister okazał się jednak człowiekiem równie ciasnym i prowincjonalnym, jak wielu przywódców amerykańskich i europejskich, dla których z kolei ktoś, kto nie zachowuje się po europejsku, a także miejsca, gdzie nie ma pod ręką McDonalda, to dzicz i prymityw.