Rzecz jasna nie ze względu na fabularne wolty, lecz dlatego że "Syn Boży" to w gruncie rzeczy fragmenty serialu zmontowane w opowieść o życiu Jezusa i uzupełnione kilkoma scenami z telewizyjnej produkcji uprzednio wyciętymi. Osobliwie w filmie nie pojawiają się za to sekwencje z szatanem, a to dlatego że część krytyków uznała, iż władca piekieł niebezpiecznie przypomina Baracka Obamę.
I taki też będzie biograficzny film o Jezusie: unikający kontrowersji, wierny biblijnym przekazom, wiernych podnoszący na duchu, ateistom w najlepszym razie obojętny. Tu nie ma prowokacji niczym z "Ostatniego kuszenia Chrystusa" Scorsese, krwawej łaźni rodem z "Pasji" Mela Gibsona ani choćby wystawnego widowiska w stylu klasycznej "Opowieści wszech czasów".
Amerykańscy krytycy – nawet ci konserwatywni i przychylnie nastawieni do filmów religijnych – nie byli łaskawi, piętnując słabe aktorstwo i jeszcze gorsze efekty specjalne. "Syn Boży" wchodzi na ekrany wybranych kin 28 marca, w całej Polsce będzie pokazywany od 2 kwietnia.
SYN BOŻY | USA 2014 | reżyseria: Christopher Spencer | dystrybucja: Monolith | czas: 138 min