Nie jest jednak łatwo po chudych latach powrócić na ekran i podbić box office, bo czasy już nie te, co za Reagana. I Sly, i Arnie przekonali się o tym boleśnie, gdyż ich poprzednie filmy, nakręcone już na fali "Niezniszczalnych", poległy. Za to "Plan ucieczki" poradził sobie finansowo całkiem przyzwoicie, przynajmniej po naszej stronie globu. I dobrze, bo panowie faktycznie dostarczyli kawał porządnego kina akcji, choć pierwsza strzelanina wybucha tutaj dopiero pod koniec filmu, co może być niejakim zaskoczeniem.
Dzieje się jednak niemało, choć Stallone'owi bliżej tutaj do MacGyvera niż Rambo, a Schwarzenegger często woli gadać, niż robić. Jednak realizacja starannie opracowywanego, nomen omen, planu ucieczki ze szczelnego więzienia sprawi nie lada kłopot nawet specowi od pokonywania zabezpieczeń, istnemu dwudziestopierwszowiecznemu Houdiniemu – jakiego gra Stallone – i trzeba będzie wybić komuś zęby.
Zamknięci w Grobowcu, nie do końca legalnym zakładzie karnym, którego próżno szukać na mapach – do tego żywcem wyjętym z futurystycznego kina lat dziewięćdziesiątych, gdzie strażnicy chodzą z czarnymi maskami na twarzach – będą musieli połączyć siły, aby wydostać się z łap sadystycznego naczelnika.
"Plan ucieczki" zamyka usta niedowiarkom, którzy nadal mieli jakieś wątpliwości co do tego, czy nestorzy kina akcji nadają się jeszcze do czynnej służby.
Plan ucieczki | reżyseria: Mikael Håfström | dystrybucja: Monolith