Obraz wyreżyserowany przez Salima Akila to remake średnio udanego filmu z lat 70. o trzech siostrach, które próbują zrobić karierę w show-biznesie. Akcja nowej wersji toczy się w Detroit pod koniec lat 60., ale choć wzmocnione zostało społeczne tło – pojawiają się tu odwołania do filozofii Martina Luthera Kinga, wspomina się o zamieszkach na tle rasowym itp. – to w dalszym ciągu bajka o Kopciuszku, który wbrew przeciwnościom losu uparcie dąży na szczyt.

Reklama

Kopciuszka/Sparkle gra Jordin Sparks, która w 2007 roku wygrała amerykańską edycję "Idola". Śpiewa ładnie, gra, niestety, fatalnie – nie jest w stanie w najmniejszym choćby stopniu uwiarygodnić postępowania swojej bohaterki, choć ta postać aż prosi się, by jej kibicować. Nic z tego, Sparkle żadnych emocji nie wywołuje.

Swoje dokłada kiepska reżyseria oraz bardzo nierówna ścieżka dźwiękowa, w której świetnym numerom Curtisa Mayfielda sprzed 30 lat towarzyszą miałkie i bezbarwne pioseneczki R. Kelly'ego. Ale przed całkowitą porażką uchroniła "Sparkle" Whitney Houston. Gdyby nie jej rola, ten film pewnie nie ukazałby się w Polsce nawet na DVD. Houston była także współproducentką filmu. Prawa do remake'u wykupiła zresztą już na początku lat 90. Chciała, by tytułową postać zagrała Aaliyah, jednak tragiczna śmierć piosenkarki w 2001 roku przerwała prace nad scenariuszem.

Projekt odżył niespełna dekadę później, a Houston zdecydowała, że chce zagrać matkę głównej bohaterki. Wróciła na ekran po piętnastu latach przerwy, po serii narkotykowych wpadek i nieudanych prób powtórzenia sukcesu z lat 80. i 90. Zagrała najlepszą rolę w swoim dorobku, bliską jej życiowym doświadczeniom, osobistym upadkom, życiowym niepowodzeniom. "Sparkle" miała być dla Whitney Houston nowym początkiem, stała się jej artystycznym testamentem – piosenkarka zmarła trzy tygodnie po ukończeniu zdjęć.

SPARKLE | reżyseria: Salim Akil | dystrybucja: Imprial-Cinepix