Sam proces przygotowań do ceremonii, a także obecność panny młodej, ograniczone zostały do minimum. Pierwszy plan zdominowały sprzeczki, wzajemne żale i wyjawiane ze wstydem traumy. Największa z nich właśnie się urzeczywistnia: oto Becky, sympatyczna grubaska, niegdyś szkolny kozioł ofiarny, staje jako pierwsza na ślubnym kobiercu, wyprzedzając tym samym trzy urodziwe przyjaciółki.

Reklama

Krytycy za oceanem z uporem godnym lepszej sprawy wykazywali, że czysto rozrywkowy i pozbawiony większych ambicji "Wieczór panieński" nijak się ma do znakomitych "Druhen". Tymczasem Headland konsekwentnie osadza swoje wygadane, bezczelne i seksualnie wyzwolone bohaterki na pograniczu dwóch wariantów tego samego gatunku – inteligentnej, ciepłej komedii z przesłaniem oraz prymitywnego rozśmieszacza.

Dominuje wariant drugi: na jedną błyskotliwie zaaranżowaną scenę przypada pięć bardziej lub mniej udanych prostych żartów sytuacyjnych, na jeden dobry dialog – kilka nazbyt wulgarnych dowcipasów. Ten brak równowagi, choć irytujący, ostatecznie stanowi jednak o wartości "Wieczoru panieńskiego", który nie dubluje pomysłów wykorzystanych we wcześniejszych hitach okołoweselnych: wspomnianych "Druhnach", "Kac Vegas" czy "Ślubnych wojnach".

WIECZÓR PANIEŃSKI | reżyseria: Leslye Headland | dystrybucja: Hagi