"Urwany film" według własnego scenariusza Jerzego Stuhra, mabyć komedią, której akcji rozgrywa się od czasów II wojny światowej aż do wyborów prezydenckich w 2010 roku. Główny bohater – Jan Bratek uczestniczy w wydarzeniach z marca'68, narodzinach Solidarności i upadku komunizmu, wreszcie ratuje prezydenta wzorowanego na Bronisławie Komorowskim przed spadającą literą P z loga Telewizji Polskiej – czytamy na portalu wNas.pl.
Jan Bratek ma być "katolickim telewizyjnym celebrytą wzorowanym na gościach Religia TV", mężem agentki SB i antysemitki w jednej osobie oraz byłym kochankiem kucharki gen. Czesława Kiszczaka. – Jako wiceprzewodniczący Rady Ekonomicznej przy Archidiecezji Warszawskiej zostaje przyłapany na nieznajomości sześciu prawd wiary. Stuhr szkicuje też scenę stosunku, awantury i gonitwy nago za ubraniem dwóch gejów, z których jeden okazuje się biskupem pederastą prowadzącym procesję Bożego Ciała – czytamy na stronie wNas.pl.
Ta opowieść jest wielką pochwałą antybohaterszczyzny i cwaniactwa w stylu Munkowskiego "Zezowatego szczęścia" czy "Obywatela Piszczyka" Andrzeja Kotkowskiego, ale bez lekkości oryginału – zapowiada wNas.pl. – To arcysalonowa wizja historii Polski, w której bohater ślizgacz z każdej opresji wychodzi cało, dzięki interwencji boskiej lub esbeckiej.
Jerzy Stuhr starał się o dofinansowanie swojego filmu przez Polski Instytut Sztuki Filmowej w 2011 roku, ale brakujących do zamknięcia budżetu produkcji 3 mln złotych wówczas nie otrzymał. Jak zapowiedział w radiowej Trójce ma zamiar wrócić do walki o środki na realizację "Urwanego filmu".