Andrzej Łapicki to jedna z największych legend polskiego aktorstwa, w całym skomplikowaniu tego zawodu w ostatnich dziesięcioleciach polskiej historii. To wspaniały aktor o szalenie charakterystycznym emploi - bardzo rzadko dziś spotykanym. Łapicki przy ogromnej, wspaniałej technice aktorskiej był równocześnie człowiekiem - w najlepszym tego słowa znaczeniu - przedwojennym, tj. z wdziękiem, klasą i urokiem osobistym. Właściwie był w Polsce niedoścignionym wzorem dżentelmena.
Wiadomo też, że był człowiekiem niesłychanie inteligentnym, choć niektórzy twierdzą, że dobry aktor nie powinien być zbyt inteligentny, ale ja to akurat u aktorów bardzo cenię.
Całą klasę Andrzeja Łapickiego można było zobaczyć chyba dwa tygodnie temu w magazynie filmowym Gazety Wyborczej. W bodajże ostatnim jego wywiadzie przeprowadzonym przez Magdalenę Żakowską aktor opowiadał o swojej karierze, przeszłości, kontaktach z pięknymi aktorkami, a nawet o sprawach prywatnych. I mówił to z takim wdziękiem, poczuciem humoru, dystansem do siebie, dyskrecją prawdziwego dżentelmena, że byłem naprawdę wzruszony czytając tę rozmowę.
Aktor zmarł we śnie, w domu>>>
Kariera Andrzeja Łapickiego to jednocześnie historia emancypowania się polskiego inteligenta. Bo był on niewątpliwie wzorcowym polskim inteligentem, a może nawet intelektualistą. Był działaczem "Solidarności", profesorem i rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, a równocześnie - co było mu długo wypominane - w latach 50. był głosem Polskiej Kroniki Filmowej z jej całym propagandowym przesłaniem.
I właśnie ta ewolucja, to dochodzenie do takiej samoświadomości obywatelskiej na przykładzie życiorysu Andrzeja Łapickiego jest bardzo widoczne. I nawet jeśli można mieć do niego jakiś żal za te lata, kiedy był młodym człowiekiem, to całym swoim późniejszym życiem udowodnił, jak pięknie można naprawiać błędy młodości