Jennifer Lawrence czuła ogromną presję ze strony czytelników powieści, którzy krytykowali decyzję o obsadzeniu jej w głównej roli. Wielbiciele publikacji Suzanne Collins twierdzili, że wygląd aktorki nie odzwierciedla książkowego opisu Everdeen, która jest o wiele szczuplejsza, a przede wszystkim jest brunetką.
Jennifer musiała przejść metamorfozę, by dopasować się do swojej roli. Nie tylko przefarbowała włosy, ale rozpoczęła też intensywne ćwiczenia. Aktorka zapewnia, że ciężko trenowała, żeby osiągnąć najwyższą formę i oczywiście sprostać oczekiwaniom fanów.
– To były bardzo intensywne ćwiczenia. Przez ostatnie kilka miesięcy trenowałam trzy razy dziennie. Ciężko pracowałam nad wytrzymałością fizyczną, ponieważ zdjęcia do filmu trwały wiele godzin dziennie. Jeśli kręciliśmy scenę jak wbiegam na górę, to naprawdę to robiłam, a niektóre tego typu ujęcia kręciliśmy nawet cały dzień – mówi aktorka nominowana do Oscara za film "Do szpiku kości".
– Jestem ogromną fanką książki Suzanne Collins. Katniss jest bardzo charakterystyczną postacią, dlatego oczekiwałam od siebie bardzo dużo. Chciałam sprostać tej roli i stworzyć coś, z czego byłabym naprawdę dumna. Chwilami nie wytrzymywałam ciśnienia własnych wymagań – zdradzała w jednych z wywiadów Lawrence.
Autorka zekranizowanej powieści nie miała jednak żadnych wątpliwości co do Jennifer i z entuzjazmem zaakceptowała wybór odtwórczyni roli Katniss. – Podczas przesłuchania przekonałam się, że Jennifer ma wszelkie niezbędne przymioty, by stać się Katniss. Ma gniew, by zagrać dziewczynę, która wyśle strzały w kierunku twórców igrzysk oraz opiekuńczość, która pozwoli z Rue uczynić jej sojuszniczkę – pisała Collins w liście do czytelników magazynu "Entertainment Weekly".
"Igrzyska śmierci" w polskich kinach można oglądać od 23 marca.